Z życia niższych sfer literackich. Notatki tak zwanego animatora tak zwanej kulturwy. Ciąg dalszy (poniedziałek)




3 kwietnia 2023, poniedziałek

I pytacie czasem w listach, czemu ostatnio rzadziej piszę. Albo zgoła, dlaczego w ogóle nie piszę.
Ależ piszę, tylko są to rzeczy dla ogółu niewidoczne. Sezon wnioskowania, ofertowania trwa i zastanawiam się, myślę, jak to jest, że na podstawie tych samych przepisów, organizując konkursy ofert w tej samej materii - co samorząd to obyczaj.
I czytam zapisy ogłoszenia konkursu otwartych ofert, gdzie to jak może wiecie organizacje pozarządowe mogą się ścigać o publiczne pieniądze na realizację zadań publicznych, zadań własnych samorządu.
W kraju gdzie willę plus dostaje 23 latek bez doświadczenia, ludzie tacy jak ja i moi znakomici koledzy i znakomite koleżanki, żeby z łaską dostać tysiaka, dwa, trzy w tym roku muszą składać oświadczenia tej treści:
"Nie figuruję w bazie danych Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym z dostępem ograniczonym i nie zostałem/am skazany/a prawomocnym wyrokiem za inne przestępstwo umyślne."
Serio. Napisałem, podpisaliśmy we czterech, cały zarząd. No bo nie wiem o co chodzi gdy oferentem jest Stowarzyszenie to co, wszyscy mają złożyć oświadczenia że nie są pedofilami?
Swoją drogą jakie to słodkie - w jednej organizacji się takich siup - hej - siup z parafii na parafię a ty startując po pieniądze na działalność kulturalną w regionie czy gdzie tam musisz pisać oświadczenie, że nie jesteś przestępcą. Seksualnym.
Oświadczeń takich trzeba złożyć trzy.
To znaczy trzy są wymienione w ogłoszeniu - to na wszelki wypadek podpisujemy we czterech trzy oświadczenia, żeby nam nie uwalili oferty ze względu na braki formalne.
Pomijam drobiazg że takie rejestry są on-line, jak urzędnik samorządowy ma wątpliwości czy nie jesteśmy stowarzyszeniem gwałcicieli to może nas sprawdzić sam.
A jak nie ma na to czasu, to niech powie swojemu szefowi,
a on niech powie swojemu szefowi,
że potrzebne jest stworzenie etatu do sprawdzania społecznych animatorów kultury na dzielni czy aby nie są gwałcicielami.
A potem co ja paczę - kolejne oświadczenie:
"o byciu właścicielem rachunku bankowego o numerze (…) oraz zobowiązaniu się do utrzymania tego rachunku, nie krócej niż do chwili dokonania ostatecznych rozliczeń "
A wiecie, we wniosku się wypełnia dane organizacji oferującej i wpisuje się wszystko - numer KRS, REGON, numer konta i na koniec wszyscy taki wniosek podpisujemy, a tam jest część VII wniosku, w której podpisuje się między innymi takie oświadczenie:
"dane zawarte w części II niniejszej oferty są zgodne z Krajowym Rejestrem Sądowym* / właściwą ewidencją"
oraz, iż:
"wszystkie informacje podane w ofercie oraz załącznikach są zgodne z aktualnym stanem prawnym i faktycznym;"
Ale nie, trza podpisać osobne oświadczenie, że rachunek bankowy jest nasz. Echa obaw Jarosława z Żoliborza, który w ogóle nie ma rachunku? Bo ktoś mógłby wpłacić mu kasę i powiedzieć, że łapówka?
Myślicie, że koniec dziwów. Nie. W ciągu dalszym czytam, a ogłoszenie na otwarty konkurs ofert ma stron 25 arialem dwunastką, dobrze, że chociaż interlinia podwójna. 37 tysięcy znaków. To więcej niż w ogłoszeniu o konkursie jest do przekazania złotówek na kulturę, ale no nic, czytam zatem, że:
"W przypadku posiadania wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego wnosi się o składanie dodatkowego załącznika w celu usprawnienia weryfikacji i oceny merytorycznej oferty tj.: aktualną, zgodną ze stanem faktycznym i prawnym informację z Krajowego Rejestru Sądowego odpowiadającą odpisowi aktualnemu z KRS."
Pomijam, że KRS to rejestr sądowy dostępny on-line, wyszukiwanie dowolnej organizacji zajmuje w nim około 15 sekund.
Szybciej niż zatwierdzenie, że nikt z nas nie jest skazanym prawomocnie gwałcicielem.
Dzwonię zatem i pytam grzecznie jaki dokument ma potwierdzać i weryfikować prawidłowość odpisu aktualnego KRS, który drukuje się nawet z godziną i sekunda wydruku z rządowego serwera RP?
I czy zdarzyło się kiedykolwiek, żeby urzędnik samorządowy zakwestionował prawidłowość dokonania wpisu przez KRS?
Jaki jest samorządowy organ, który ma to określić?
Czy może to sąd rejestrowy ma potwierdzić przed wójtem, burmistrzem, prezydentem miasta, że jest sądem rejestrowym?
No okazuje się, że to taka literówka na kilkaset znaków, oczywiście odpis aktualny wystarczy.
Na to wszystko lecą minuty, kwadranse, godziny.
Te same godziny polecą przy aktualizowaniu wniosku pod umowę, bo nigdy w życiu nie dostaje się tyle o ile się wnioskuje. Więc trzeba wszystko przekładać przeliczać, zastanawiać się co zrobić z bidą.
Potem kolejne godziny przy aneksowaniu, bo na jeden projekt zazwyczaj składa się różne oferty/wnioski do różnych władców, kniaziów i suwerenów.
(Suwerena Pod kolana objąć)
A potem kolejne godziny przy rozliczeniach i sprawozdaniach.
I kolejne przy poprawkach do rozliczeń.
I poprawkach do poprawek.
A gdzie robota właściwa? Redakcja książki, lektura jej pogłębiona, przygotowanie się do prowadzenia spotkania autorskiego, przemyślenie programu? No jest gdzieś pomiędzy.
A najlepsze są te telefony z różnych miejsc,na przykład o 11:17 w dzień roboczy na komórkę, gdy pani, bo to najczęściej takie panie są w wieku lat 25-35, strasznieprzejęte swoja ważnością i profesjonalnością, żeby sobie otworzyć wniosek/ofertę/rozliczenie na stronie 11, wers 34 że tam się nie zgadza coś i
ja mówię, wie Pani co, ja pracy jestem, poproszę mi opisać to na mejlu, to ja się tym zajmę wieczorem, rano będzie pani miała to w skrzynce,
a paniusia zaskoczona, że ona nie ma czasu jakichś mejli pisać w pracy,
na co ja, że ja też jestem w pracy a kultura to moja działalność społeczna, poza pracą i nie mam w służbowym komputerze wniosków, rozliczeń, a co więcej pracująca za ladą nie będę teraz nic otwierał, że jej tez by było głupio gdyby weszła do biedry, a tam za kasą kasjerka by właśnie miała otwarte jakieś swoje społeczne wnioski i konferowała z urzędem wsi/gminy/miasta/dzielnicy o przecinkach w siódmej kolumnie, prawda?
Czasem działa, czasem nie i mimo, że nie ma się otwartego wniosku na trzeciej stronie, pani wystrzeliwuje do słuchawki, żeby w takim razie sobie sprawdzić jeszcze raz ósmą kolumnę pozycję siódmą, bo jak nie to jeszcze raz przyjdzie do niej sprawozdanie z błędami i dotacja będzie do zwrotu,
(ton nadąsanej przedszkolanki)
A da się inaczej.
Na przykład w pewnej instytucji artystycznej dostałem stypendium, nie zrobiłem tego co miałem zrobić w ramach stypendium na czas, dzwonię i pytam czy pisać pismo, czy składać byle co, co mam w szufladzie aby rozliczenie było na czas?
A Pani mówi tak:
- Proszę Pana, dla nas najważniejsze jest Pana dzieło. Proszę kontynuować pracę, aż będzie Pan gotowy. Jedyna nieprzyjemność jaka Pana może z naszej strony spotkać, to fakt, że dopóki Pan nam nie przedstawi rozliczenia - nie będziemy mogli przyznać Panu kolejnego stypendium, ale to jakby logiczne. Nie skończył Pan jednego dzieła, to pewnie nie zacznie Pan niczego nowego.
Miło, stanowczo, ale bez zjeby jak burej suki.
W innym miejscu (ta sama ustawa, te same przepisy):
- generator wniosków, który sam zlicza, wylicza i jeszcze sprawdza czy wniosek jest formalnie poprawny
- na etapie starania się o kasę żadnych podpisów, potwierdzeń, odpisów, oświadczeń ("Przecież nic wam jeszcze nie dajemy to po co nam to, chcemy ocenić czy merytorycznie wasz pomysł sie nadaje, będzie umowa, będziemy się targać z papierami")
- na etapie rozliczenia - znowu generator sam sprawdza czy wszystko gra i żadnych skanów faktur, umów, żadnych papierowych kopii potwierdzonych na każdej stronie za zgodność z oryginałem ("Proszę Pana, nie mamy miejsca na tyle papierów a wy i tak zgodnie z umowa macie klauzulę poddania się kontroli, więc musicie mieć te papiery w porządku na taki przypadek")
A takie ministerstwo Czech na przykład - też dobre. Napisaliśmy wniosek na tłumaczenie i wydanie książki. Dostaliśmy kasę, wydaliśmy książkę, wysłaliśmy do ministerstwa egzemplarze okazowe no i zbliża się termin rozliczenia.
Dzwonię i pytam czy nie pora wysłać jakieś dokumenty. Czeski urzędnik mówi, że owszem. Pytam czy jest jakiś wzór rozliczenia. A on mówi że nie. Pytam to , co mam napisać, jak to zrobić.
A on mówi zdziwiony:
- No jak, piszesz na kartce zdanie, że wydałeś pieniądze zgodnie z przeznaczeniem.
A ja na to:
- Jedno zdanie?
A on:
- No.. tylko musisz podpisać, żeby było ważne
A ja na to:
- Ale bez rachunków, umów, faktur?
A on (słyszę, że w głosie mieszanina lekkiego zmieszania oraz irytacji):
- No ale czego mielibyśmy więcej od was chcieć, dostaliście kasę, wydaliście książkę, wysłaliście ją do nas, widzę ją bo mam ja przed sobą, co chcesz nam wysłać więcej? No tylko oświadczenie, że wydaliście wszystkie pieniądze i tyle.
A w jeszcze innym miejscu, które wymienią z nazwy, bo jest dobre - Baltic Centre dwa razy byłem na stypendium.No i to jest rezydencja ile się chce w Visby, na skraju klifu, w pokoju z widokiem na port i Bałtyk, z biblioteką, sauną, siłownią, kuchnią oraz mnóstwem fajnych ludzi a do tego jeszcze przyznano mi kilka tysięcy koron, żeby dobrze się czuć w najdroższym mieście w Szwecji.
No i pytam szefowej ośrodka, odbierając gotówkę czy muszę przygotować jakieś rozliczenie stypendium, a Lena patrzy na mnie jakby smutna czegoś:
- czy wy wszyscy z Polski macie to samo? Podpisałeś mi, że odebrałeś gotówkę od samorządu miasta oraz Króla Szwecji, tak? Mam twoje dane, że w tych a tych dniach tu jesteś bo jesteś pisarzem, a to jest miejsce dla takich jak Ty, tak? Dwie osoby, które tu były musiały potwierdzić on-line, że tak znają Ciebie i dają swoje nazwisko, że jesteś tym za kogo się podajesz, tak? No to czego ja mam od Ciebie chcieć? czy ja jestem twoją przedszkolanką, że mam sprawdzać czy napisałeś dzisiaj zadane trzy linijki a tysiąc w czasie pobytu?! Przecież to jest niepoważne? To jest miejsce pisarzy i tłumaczy. każdy z was wie najlepiej jak wykorzystać mu dany czas, a nie ja. Jeden musi się wyciszyć i siedzieć nad morzem trzy tygodnie nie robiąc nic, a drugi musi 24 godziny na dobę w swoim pokoju stukać w klawiaturę po 40 tysięcy znaków.
Jakoś nie słyszałem, żeby gangi ludzi podających się za poetów ograbiły Centrum Pisarzy na Gotlandii czy wyłudziły pieniądze z Ministerstwa Kultury Republiki Czeskiej.
A nawet jeśli - to tam jakoś wiedzą i czują i czuje to też każdy kto się z nimi zetknie, że kultura jest okej, jest ważna, że tworzy myślących ludzi, obywateli w myślącym społeczeństwie, co się per saldo opłaca wszystkim.
Nikt nie traktuje ciebie a priori jak złodzieja, kłamczuszka, w najlepszym wypadku przedszkolaka co kopnął piłkę w okno sąsiada i udaje że to nie on.
Bo ludzi, którzy są w stanie coś zrobić więcej - się szanuje.
To znaczy chyba ogólnie się szanuje. Ludzi.
W Czechach, Szwecji, Ukrainie, Serbii.
Nawet u nas bywa - jak wspomniałem powyżej.
Ale częściej bywa że nie.
Im niższy, niby bliższy ludowi poziom władzy, tym większą celebra tej władzy, bizancjum, powiadają, chociaż to chyba obraża prawdziwe Bizancjum.
A piszę to dlatego, że jeszcze raz ktoś mi powie, że te stowarzyszenia biorą kasę za darmo, bo tylko wniosek napisać i o , już mają,
to dam w zęby.
Bez ostrzeżenia.

Komentarze

Popularne posty