mozół (środa)


28 października 2020 (środa)

Trudno udawać, że coś niezwykłego piszę, czytam czy notuję. Hurtownia jest jak batyskaf. Jest w niej jedna pora roku, jedno mdłe światło jarzeniówek, szychty, trwałe rytuały, wejścia, wyjścia, podnoszenie blokad, wyłączanie alarmu, włączanie komputerów, parzenie kawy, wywalanie kartonów, raz w tygodniu stała niemal paleta z Krakowa, do tego inne dostawy, na przykład te maszty, tamte czasze satelitarne. Można się pogubić w tej stałości, powtarzalności. Jedynym oknem na świat, trąbą, przez którą mogę dąć jest internet, facebook, może trochę ten blog. 

A jednak mam poczucie, że dzieje się historia. Nie jestem z Wami na ulicach. Wczoraj była Mama, dzisiaj żona z synek i kotem w kontenerku. Ja nie. Ja pracuję, rozliczam, wypisuję, wydzwaniam, ratuję od rozpadu Wiernego Osiołka, redaguję "Bitwę nad Wkrą" (strona 220 z 955). 



Komentarze

Popularne posty