Jak się trzymać (czwartek, ostatni dzień roku)

 31 grudnia 2020, czwartek


Gdybym powiedział, że ten rok dla mnie był zły, to bym skłamał. Był dziwny, ale w tej niszy, w której mieszkam - nie ma normalnego czasu. Nawet nie wiem co by to miało znaczyć, że jakiś czas był normalny.

W grudniu 2019 roku ukazały się dwie moje książki, grube książki, na które złożyły się lata lektur i pracy w głowie i w sercu. "Transmigracja" w Wydawnictwie J we Wrocławiu



oraz "Palimpsest Powstanie" - wspólne dzieło "Żwawego Borsuka", Fundacji Nowoczesna Polska/Wolne Lektury i K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Poetów.


Niestety nie miałem jak połazić za tymi książkami a i jak to już tutaj pisałem - książka wydana w grudniu danego roku ma tego pecha że w ciągu kilku tygodni starzeje się w oczach czytelników, recenzentów i krytyków o rok. Ale w sumie nie mam co narzekać. "Palimpsest" ukazał się dzięki temu, że mimo dostępnego w sieci darmowego e-booka na "Wolnych Lekturach" ponad 150 osób zechciało opłacić swój udział w  crowdfundingu, żeby mieć tę książkę na papierze. I pomimo tego kolejnych kilkadziesiąt sztuk zostało zakupionych przez bliżej nieznane mi osoby. "Transmigracja" z kolei miała jakieś omówienia tu i ówdzie - wytropiłem jedną recenzję w pewnym periodyku literackim i omówienie w ogólnopolskiej audycji radiowej. Ślad został. A jeszcze na sam koniec roku fragment książki przedrukował kwartalnik "Morze", wskrzeszona legenda mojego dzieciństwa i młodości. 




Potem w kwietniu, już w lockdownie wiosennym ukazała się kolejna ksiażka, tym razem pierwszy raz w dziejach w oficynie, która stara się na książkach zarobić - dla siebie i dla mnie. "1939. Apokalipsa początek", bo o niej mowa, jest dla mnie emocjonalnym, duchowym domknięciem, dopełnieniem "Palimpsestu Powstanie". 



Można powiedzieć - ale fuks, facet wydał trzy książki, w roku w którym nic nie dało się wokół nich zrobić, ale ta książka miała chyba póki co więcej recenzji niż poprzednich pięć. I dalej się sprzedaje, nie jakoś w tysiącach egzemplarzy, raczej w setkach, ale znowu - to więcej niż poprzednie kilka razem wzięte. I jesteśmy z Wydawcą i Ilustratorem po słowie na kolejne książki z tego cyklu. To oczywiście musi potrwać bo nie piszę z musu tylko szukam historii, które naprawdę zacięły mnie do żywego, do krwi.

W czerwcu założyliśmy z Marcinem Zegadłą w Fejsbogu serwis Księgozbiry, w pół roku zyskaliśmy ponad dwa tysiące obserwujących, co uważam za sukces, bo przecież z zasady raczej nie piszemy o nowościach i niekoniecznie o tym co najbardziej modne i na topie. Wręcz ostentacyjnie momentami od tego się odwracamy. A jednak. Zasięgi z początkowych kilkuset odsłon skaczą nam do grubo powyżej dziesięciu tysięcy, a stale utrzymują się około 7 tysi. Niby nie tak wiele, ale jednak sporo. Serwis istnieje pół roku, nikt poza nami dwoma za tym nie stoi, nie wydaliśmy grosza na reklamy. I zresztą też ani grosza żeśmy nie zarobili. Czysta robota.

Z kolei Laboratorium Empatii , w którego powstaniu miałem swój udział wydało trzy wirtualne zeszyty z najlepszymi tekstami, które kilkaset osób sobie pobrało i ma. Na podstawie tych zeszytów z kolei Ania Juchnowicz stworzyła artbooka, którego zlicytowaliśmy w ramach aukcji akcji "Poeci dla Tybetu". Zresztą Lab to jedno z tych przedsięwzięć, które żyje własnym życiem, samo się rządzi i nie czuję się niezbędny do jego funkcjonowania. 

Stowarzyszenie miało dziwny rok. Najpierw ani nasze macierzyste miasto odrzuciło merytorycznie wszystkie cztery wnioski jakie złożyliśmy. Spośród kilku podmiotów,. które złożyły poprawne formalnie wnioski. No pozdrawiamy pana Burmistrza z tego miejsca czule i serdecznie. Potem starostwo powiatowe przyznało nam pieniądze na kolejną edycję "Syfonu", ale na takich warunkach, że grzecznie podziękowałem w imieniu ekipy i poinformowałem Pana Starostę Powiatu Brzeg, że zawieszamy bezterminowo współpracę, aż nie zmieni osoby odpowiedzialnej za współprace z organizacjami pozarządowymi, bo się nie da. Nie pracuję na etacie, żeby mi kto płacił za te użerki jakich nie doświadczyłem z żadnym ministerstwem kultury, a z kilkoma agendami i polskimi i nie tylko współpracowaliśmy. 

No właśnie, ale dobra energia płynęła w tym roku - osiem książek w roku pandemii to niezły wynik. W tym dwie finansowane zupełnie z zewnątrz - przez Instytut Książki w Kijowie i Ministerstwo Kultury Republiki Czeskiej. 

"Syfon" wprawdzie odbywał się na ostrzu pandemii i odbył się tylko jeden dzień - 16 października, a pozostałe imprezy musieliśmy odwołać, ale transmisje! Znakiem roku 2020 będą tak zwane lajwy i transmisje. Spotkanie z Łukaszem Orbitowskim miało 6703 odsłon, z Radkiem Kobierskim 4332 a filmik jaki zmontowaliśmy na podstawie tego co przysłali nam autorzy i autorki, które nie miały okazji sie spotkać - miał 6773 odsłon. Ja wiem, że nie każda odsłona to obejrzenie w całości, ale w porównaniu do spotkania autorskiego, gdzie czasem i 12 osób nie było - robi wrażenie, mówcie co chcecie.

Był też to pierwszy rok działania, chociaż nie powiedziałbym, że normalnego działania, naszego społęcznego antykwariatu czynnego od czasu do czasu w Opolu czyli Drugiego Brzegu. Na razie ryra tak, że zarabia na czynsz i kilka złotych na księgowość, ale na początek to wystarczy. Drobnymi kroczkami.

Ruszył też po latach niemożności Sklep Żywych Poetów na naszej stronie i coś tam się kręci na cele statutowe. Znowu - w skali roku może uzbiera się na jedną książkę ekstra, ale co mało?

I jeszcze Żwawy Borsuk mój projekt pomocowo-promocyjny. Spokojnie, kilka kroków naprzód. W roku 2019 - trzy zlecenia, w tym jedno kompletnie nietrafione - minęliśmy się w intencjach ze zleceniobiorcą i nawet nie wiemy gdzie. Ale dwa poszły i przyjęły postać książek. W tym roku, który mija, zleceń było osiem, w tym jedno miało na drugie imię pomyłka, ale reszta zapracowała, część nawet była płatna. Trzynasta pensja się uzbierała. Niestety nie ma jeszcze żadnego, które mógłby Borsuk pokazać i powiedzieć, o, to moje, przyłożyłem łapę i jest. Zdaje się, że cztery ukażą się dopiero w roku 2021, a wtedy będzie radość i duma.

Za to publikacji w prasie literackiej jakby zupełnie sie zrobiło mało, zawsze był stosik tego po prawej stronie mojego biurka, a teraz ledwie dwa "Afronty", kilka "Ódr" i trzy numery "Morza". A tak. No ale coś za coś. Nie ma depozytu energii bez limitu.

O tych kilku książkach, które pisze w tym dwóch, które chce wydać jedna w lutym 2021 (niski nakład, solidny adres, stay tuned) i drugą w sierpniu - na razie sza, żeby nie zapeszać. 

Tyle u mnie, nie licząc życia rodzinnego i prywatnego.

A co tam u was?

Żyjecie?

Tak?

To tak trzymać.


Komentarze

Popularne posty