Podejrzanie łatwe apele poległych - Michał Kobyliński/Gil Gilling

20 grudnia 2020, niedziela 



Pamiętam, pewnie że pamiętam Gila Gillinga. Jedna z imprez SDK w Porcie Praskim, jakiś kocioł, mieszanina wszystkiego ze wszystkim, chyba wielka buda z blachy falistej, tak to pamiętam, że była blacha. I w wyjściu Gil zatrzymuje mnie - obaj w wojskowych kurtkach wz. US Army 1968, wiecie, takich prosto z "Hair". I Gil pyta:

- A ten różaniec po babci, co mówiłeś, to go masz ze sobą?
Nie wiem czy mówiłem o tym publicznie, chyba w jakiejś rozmowie wyszło, że noszę ze sobą różaniec po Świętej Sabinie. No i patrzy mi w oczy, a ja wiem, że on właśnie sprawdza. No więc sięgam do kieszeni na piersi po lewej i wyciągam zjechane drewniane paciorki, ale nie do końca, bo Gil już mnie poklepuje po ramieniu i mruczy, jakby w ruchu dalej, bo przecież aparat w garści, robota czeka.
- No wiedziałem, że z Ciebie jest porządny chłopak.
Poczułem się jakby order dostał.
Jeden z wielu momentów, kiedy się spotkaliśmy bo przecież Gil był wtedy wszędzie. Jeżeli istniała jakaś naprawdę demokratyczna instytucja życia literackiego w początku lat dwustysięcznych to oczywiście była to Nieszuflada.pl i zrośnięty z nią Gil i jego strona gilling.info znana bardziej jako fotonjusy.
Okazuje się, że w 2007 roku pisałem jakąś rekomendację dla Gila do wniosku stypendialnego Ministra Kulturwy. Szło to tak:
"Chciałem w imieniu Klubu Integracji Twórczych „Stowarzyszenie Żywych Poetów” wyrazić pełne poparcie dla wniosku stypendialnego Pana Michała Kobylińskiego, znanego także w środowisku literackim jako Gil Gilling. Prowadzony przez niego serwis http://gilling.info tworzony ze środków prywatnych i aktualizowany w ramach czasu normalnie przeznaczanego przez ludzi na życie i sprawy prywatne oraz dobrostan materialny jest obecnie unikatowym dziełem dokumentacji życia literackiego kraju ostatnich kilku lat. Pan Michał Kobyliński udokumentował w latach 2004-2007 około 300 z górą imprez literackich, nie czyniąc rozróżnienia między Galą Paszportów Polityki czy Literackiej Nagrody Nike a imprezami odbywającymi się poza dużymi ośrodkami kulturalno-administracyjnymi, nazywanymi „prowincją”.
Prowadzony przez niego serwis jest zupełnie unikalnym dokumentem życia literackiego, w szczególności poetyckiego Polski. Należałoby sobie życzyć by nadal rozwijał swoją działalność tym bardziej że podobnych działań nie podejmuje żadna publiczna instytucja kultury."
Myślę sobie teraz, że myśmy wtedy uwierzyli w wolność i twórczość i jej się oddaliśmy. Naprawdę. W tym samym czasie ci, którzy wiedzieli, że to ściema pracowali nad zasobami prestiżu, władzy, kasy. A Gil nie. Gil robił swoje.
Pamiętam, że z któregoś "Syfonu" odprowadzałem go na dworzec w Brzegu bo chłopak był kompletnie pijaniutki a spać w Brzegu nie mógł bo następnego dnia leciała kolejna impreza poetycka gdzieś w Gdańsku czy Ełku. Poprosił o butelkę tonicu, wbił do niej dwie aspiryny, wypił duszkiem i powiedział, że teraz po tym kimnie się w pociągu i może jechać dalej. Było fajna , chłodna wiosenna noc. Czekaliśmy, pociąg się spóźniał, gadaliśmy pierdolety, głównie Gilling coś o dziewczynach, że ładne dziewczyny do tego Brzegu przyjeżdżają. Potem wsiadł, machną wolną ręką, bo w jednej cały czas trzymał aparat. To był już ten kupiony mu ze środków Fundacji Literatury w Internecie - bardzo fajna, mała, rewelacyjna cyfrowa Leica.
Takim go zapamiętam, póki nie przyjdzie mój pociąg.
(Michał Kobyliński/Gil Gilling 1957-2020)

Komentarze

Popularne posty