Sen 17135 albo ludzka twarz prokuratora generalnego wyziera z odbicia w lustrze (piątek)





 11 grudnia 2020, piątek

Naprawdę w noc,  w którą Polska jednak nie zawetowała budżetu Unii Europejskiej śnił mi się Zbigniew Ziobro.

Tak zwyczajnie, jak człowiek. Siedzieliśmy na kamiennym tarasie schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, piliśmy herbatę. Dosiadł się z prawej strony. 

Widziałem, że Ziobro, ale nic nie mówię, czekam, a on do mnie no cześć, cześć, dzień dobry, ręki nie podaje, ale jakbyśmy się znali.

No to co teraz Panie Zbyszku, zagajam, oczekując jakiejś deklaracji odnośnie tego hasła, że weto albo śmierć. 

A on bez napinki mówi, że spoko, trzeba przetrwać tego dziada co mu się wydaje, że jeszcze się orientuje, że jeszcze kieruje. 

No jak raz się zgadzam, mówię. Ale nie dodaję, co myślę o samym Zioberku, chociaż w te góral słyszę, śpiewają starą pieśń:

"wisi, wisi zbójnik za poślednie ziobro

wisi, wisi zbójnik za poślednie ziobro

pytajom sie pany, kaj złoto i śrobro"

A gdzie to dzisiaj szlak wiedzie, pytam, a on mówi, że a o tędy owędy z Pati Koti przyszli odtajać trochę od polityki, na góry popatrzeć, bo ileż można.

No jak raz się zgadzam i mnie samego już denerwuje to, że ciągle się z nim tak zgadzam i zgadzam, że to chyba coś złego o mnie mówi.

Przecież chciałem mu zrobić jakąś krzywdę, miałem niepowtarzalną okazję, ale nie robię. Pati Koti przynosi mu herbatę, przytula się do niego i wyglądają jak dwa pogodnie starzejące się pluszowe misie. 

Nie można robić krzywdy pluszowym misiom.

Nie mogę sobie tego wybaczyć

w pierwszej sekundzie po przebudzeniu.

A przecież nie mogłem zabić Pana Zbyszka we swoim śnie, 

bo jakże to? 

samemu sobie 



odciąć głowę?





Komentarze

Popularne posty