Jak zachować komplet zębów (sobota)


 


9 stycznia 2020, sobota

Mój Boże, nasza poczta wreszcie zadziałała. Doszło wszystko na raz, właśnie dzisiaj. Ktoś nielicho musiał się napracować wciskając do skrzynki bodaj siedem kopert. A w nich istne skarby. Wprawdzie część przesyłek, jak wynika ze stempli odległość z poczty w Mirkowie, do mojej skrzynki pokonywała dni 22, czyli średnio około 400 metrów dziennie, ale ważny jest końcowy skutek. Sterta listów i paczek na stole. Wigilia po Nowym Roku.

Cztery książki z Domu Literatury w Łodzi. Rafał Gawin powinien dostać kiedyś medal. Pewnie, że za tym co robi Dom Literatury w Łodzi i Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi stoi praca nie tylko samego Rafała Gawina, ale dla autorów, autorek to jednak Rafał jest twarzą, głosem, podpisem tej instytucji. Jego wydawnicza lojalność i solidność. I oczywiście w różnych sprawach i na różnych forach z Rafałem się ścierałem, kłóciłem i tak pewnie pozostanie. Ale wydawniczej uczciwości nie sposób mu odmówić. Nie znam łódzkich układów, ale patrzcie, w kilka lat to Łódź staje się jedną z głównych stacji emitujących bardzo różnorodną poezję. Już nie resztki dawnej chwały a5, nie chwilowo zapewne gdzieś na uboczu pozostające Biuro Literackie (kto pamięta jeszcze czasy jego dyktatu?), ale obok trzymającego poziom i kurs WBiCAK z Poznania - wyrosła nam Łódź. 

To nie jest tak, że wszystko, co wydaje DL to się równie dobrze czyta. No nie. Ale dobrze, że jest miejsce gdzie te wszystkie głosy wybrzmiewają i przynajmniej w punkcie wyjścia są sobie równe.

Pewnym ewenementem w tej przesyłce jest zbiór wierszy Łukasza Gamrota, na ile rozumiem, debiutancki, uzupełniony o wersje komiksowe tekstów, takich z obrazkami. W twardej oprawie, jak renomowane komiksowe albumy, edytorsko - pyszna rzecz. Teksty niezłe, chociaż chyba tych, pamiętanych ze slamów to tam nie widziałem, trochę szkoda, były zabawne. Sam pomysł robienia komiksu do wiersza - a robił to wcześniej ze znanych mi Przemek Owczarek czy Piotr Szreniawski - jest dla mnie antypoetycki i nieprzekonujący. Całe napięcie poezji dla mnie bierze się z tego, że ciąg abstrakcyjnych znaków - litery nie przypominają przecież optycznie tego co oznaczają - budzi w mojej głowie obrazy. Kiedy zamiast tego dostaję gotowy obraz - może tylko ja tak mam - ten proces się nie dokonuje, rzeczywiście czytam wersy wiersza jak chmurki, dymki w komiksie. Nie powstaje wartość dodana. Ale może to ja czegoś nie rozumiem?

Podziękowania autora na końcu, w których był łaskaw mnie wymienić (nie wiem za co, chyba dla beki, nasze relacje były epizodyczne i niezbyt intensywne) to natomiast koronny dowód na to, że można całe lata być kretynem (lub grac rolę kretyna, na jedno wychodzi) i pomimo tego zachować komplet własnych zębów. I jakoś to jest pocieszające, napawające nadzieją, podobnie jak fakt, że meduzy od milionów lat nie wykształciły mózgu, a jednak (a może właśnie dlatego) nieźle sobie radzą z wyzwaniami ewolucji.

I dwa numery pisma "Prowincja", którym kieruje Leszek Sarnowski, a które w podtytule ma Dolne Powiśle i Żuławy. To też fascynującym nieźle się trzymający projekt pisma, które z założenia jest dla najbliższych, dla ludzi skupionych w tych kilku powiatach, dla tamtejszej - nie waham się użyć tego słowa - elity intelektualnej. Ja się dobrze w tym towarzystwie czuję jako reprezentant prowincji nad środkową Odrą i podziwiam żywotność tego pomysłu na bycie literaturze, kulturze. Wydaje się bardzo staroświecki, jakby z innego świata, a jednak działa funkcjonuje. I dobrze jest móc do tego funkcjonowania dokładać rękę co numer od chyba dwóch lat.

No i w tej samej skrzynce pozdrowienia od Karoliny Rakoczy z dalekiego Mainz, współlaureatki nagrody im. Marka Jodłowskiego z roku 1999. Obiecywaliśmy sobie wtedy, że nagrodę chyba dostaliśmy na wyrost, ale że postaramy się oboje na nią zasłużyć. A dzisiaj nie ma tej nagrody. Ciekawe kto o niej jeszcze pamięta?

W osobnej kopercie książka Darka Pado "Urne"  wydana w Austerii, druga już zdobiona ikonami Danylo Movchana z dedykacją, że to na ten czas, dy każdy z nas pędzi swoją ścieżką. Czy ktoś jeszcze pamięta, że kiedyś z Darkiem wydaliśmy wspólnie dwie książki? Czy teraz byłoby coś takiego możliwe?

Teraz mamy nieżyjącego braciszka Gabryela i pamięć po nim do podtrzymania. I wiersze oraz pamięć Gabryela jest chyba ważniejsza niż kolejny gest wydawania wspólnie wierszy. Co w czym by się teraz miało przejrzeć? Jaka historia? Jakim językiem powiedziana?

Wiem, miało być jakieś podsumowanie. Co zrobić, skoro dużo bardziej zajmuje mnie to, co nadchodzi a chociażby w seriach Stowarzyszenia, w łapach Borsuka, w moich własnych wreszcie. To dużo ciekawsze.

No i czas. Szkoda go.


Bo leci.



Komentarze

Popularne posty