Zmartwychwstanie i będzie głodny. Listy do Tymoteusza (poniedziałek)
1 marca 2021 (poniedziałek)
A tę z kolei historię znam od Twojej babci, z ostatniej niedzieli. Chodziliście po ogrodzie, żeby poprawić słoninkę dla sikorek, to znaczy, z tego co zrozumiałem próbowałeś słoninka obdzielić potencjalne sikorki i koty, więc jeden z płatów słoninki musiał wisieć bardzo nisko, żeby koty tez mogły pojeść. I podobno wtedy właśnie znalazłeś martwego, zimnego wróbelka.
Widziałeś już martwą żmiję, pięknego, martwego padalca w lesie, bywały żaby czy myszy, których nie chciałem ci pokazywać. A tutaj był wróbelek, którego nie dało się ukryć bo leżał ciemny jak węgielek na białym śniegu. Nie wiem czy ptak potrafi umrzeć z zimna w locie, czy raczej przysiada ze zmęczenia na jakimś dachu, antenie, kominie – bo komin ciepły i umiera z wyczerpania, zasypia jak człowiek w wysokich górach z zimna. To podobno już po jakimś czasie nie boli, bo nie ma co, tylko senność, zmęczenie, która każe zamknąć oczy za wszelką cenę. Nie wiem jak umierają wróble z zimna. Może Michał Książek by wiedział, albo Adam Wajrak.
W każdym razie w martwym wróbelku nie było nic z krwawego skandalu jakim bywa martwa żaba czy zagryziona przez kota mysz. Podobno jedna nóżka bardziej mu odstawała od tej pierwszej schowanej pod brzuszkiem i był zupełnie sztywny. Wziąłeś go na rękawiczkę, głaskałeś po piórkach, po główce, miałeś pomysł, że jak się go weźmie do domu, to on się ogrzeje i ożyje. Podobno chciałeś zabrać go do nas do domu, ale doszedłeś do wniosku, że mamy kota i kot mógłby zjeść wróbelka zanim ożyje, więc to odpadło, ale wpadłeś na pomysł, że włożysz go do słoika, weźmiesz do babci i będziesz chuchał i głaskał go i może jednak od tego – ożyje ptaszyna.
Babcia jakoś musiała ci wyjaśnić, że niestety jedyne co wyjdzie z ogrzewania ciała martwego ptaszka – to szybszy rozkład i niezbyt miły zapach i wtedy postanowiłeś, że wróbelka trzeba pochować, zrobić mu pogrzeb, trumienkę z woreczka foliowego i grób pod śniegiem. A wokół grobu rozsypałeś pokrojona marchewkę.
Powiedziałeś, że poprosisz Jezusa i ptaszek może zmartwychwstanie, bo Jezusowi podobno się to udało. No a jak zmartwychwstanie – to będzie przecież głody, więc marchewka się przyda. I potem tłumaczyłeś mi już w domu, że tam dałeś patyki, żeby inni myśleli, że te patyki to są jego nogi i żeby jedli te patyki a nie jego nogi.
Przypomniał mi się wiersz przyjaciela, wujka Jula, wspólne z nim zdjęcie stoi na szpargałowniku pod schodami od kiedy i wujek Julo poszedł w takie miejsca gdzie się czeka na zmartwychwstanie, tylko nikt mu niczego nie nasypał koło grobu, na przykład marchewki, bo Ciebie tam nie było z nami. Julek napisał kiedyś taki wiersz pod wszystko mówiącym tytułem - „Zmartwychwstał i jest głodny”, strona 10, debiutancki tom „Hemoglobina” i ten wiersz się kończy takim zdaniem:
„kiedy fale zaczną nas kołysać
Staniemy się jedną z nich
Nie będzie nas osobno”
Wujo Julek ze zdjęcia na szpargałowniku pod schodami nie mógł mieć na myśli wówczas swojego syna, bo do jego urodzenia w momencie kiedy pisał ten wiersz ładnych kilka lat, ale brzmi mi to jakoś dziwnie znajomo z moim własnym wierszem z roku 2013, „Stormur albo ciemne pacierze kapitana Nemo z domu Kretschmer”, który czytałem na głos obcym ludziom w Strzelinie. Twoja siostra, wówczas uczennica klasy pierwszej podeszła do mnie po przeczytaniu i powiedziała mi na ucho z powagą siedmiolatki:
- Ja wszystko rozumiałam jak czytałeś – a oni – wskazała wzorkiem całą resztę – oni nic.
A to ten fragment, posłuchaj, bo to w sumie o Tobie, zanim się pojawiłeś, a ja byłem przekonany, że się już nam nie zdarzysz:
„[…]nigdzie tak dobrze nie słychać gniazd
Jak na dnie gdzie czekam, aż kosmos zacznie się kurczyć do stanu sprzed
I znowu będziemy obok siebie i nie będzie już krwi z krwi, kości z kości
Tylko chmury wolnych elektronów coraz bliżej , bliżej, nie do rozdzielenia.
[…]”
Zapytasz synku, co to ma wspólnego z możliwym zmartwychwstaniem ptaszka? Zupełnie nie wiem. Czyste skojarzenia. Ty, ten ptaszek i marchewka na wypadek gdyby zmartwychwstał, jak podmiot liryczny wiersza Gabryela - był głodny. I w sumie dzięki Tobie wiemy, że istniał taki wróbel. Bez Ciebie umarłby bez imienia i swojej historii, która zaczęła się w momencie, kiedy już nie żył. Wszystkie jego wróblowe sprawy, które tak zajmowały go przed śmiercią - są dla nas niemotą. Zaistniał, gdy go znalazłeś martwego.
I to dobicie o lata późniejszej mojej tęsknoty za synem, którego nie będzie (tak myślałem) i wiersze Jula z tęsknoty za synem, który jest, ale go i tak nie ma.
Jakoś to się wiąże, plecie, w coś, przez co prześwituje światło, jakbym leżał pod śniegiem, zamrożony. A śnieg powoli topniał.
I cholera wie co tam jest po drugiej stronie, która powoli jaśnieje.
Miało być o czym innym. Może o Jezusie.
Może.
fot. Monika Wiśniewska
Komentarze
Prześlij komentarz