Orka na ugorze (piątek)


 

28 maja 2021, piątek

Tak, wczoraj ktoś mi objaśniał świat firmofundacji, że ona stara się o środki publiczne i nie zawsze ma wszystko na wszystko. Ja to lubię, jak ludzie mi objaśniają jak działa świat. Szczególnie kiedy są mądrzejsi ode mnie. Oczywiście nie wszyscy, którym się wydaje, że są mądrzejsi - tacy są i kiedy okazuje się, że jednak może nie są a uświadamiam im to jakoś tak oschle - uważają, że z kolei ja używam protekcjonalnego języka i żebym się opanował. 

No bo to jest tak, że od kiedy istnieje Stowarzyszenie formalno-prawnie czyli od 20 lat, bo wcześniejsze 10 lat istniało faktycznie jako grupa ludzi, ale nie miało to ram prawnych, to ja głównie piszę wnioski o środki publiczne, rozliczam umowy na środki publiczne i w zasadzie zajmuje mi to około 90% czasu tak zwanej aktywności w polu literackim. Tak się teraz ładnie mówi. W polu. Nie wiem dlaczego w polu, chociaż często mówię, że u nas na wsi to coś, albo w miasteczku coś innego, więc to pole powinno być mi bliskie, ale nie jest. 

I przykład z dzisiaj - korzystając z wolnych mocy przerobowych i tego, że wczoraj pod Herbą nawet udało nam się obgadać plan "Syfonu" - popychałem kolanem w nocy i dopchnąłem rano przed otwarciem ofertę na konkurs o środki publiczne z pewnego urzędu.  To znaczy nie, nie dopchnąłem bo się nie dało. Bo ruszyła frontem e-administracja także i a tym polu. Czy też w tym polu. Podpolu pola literackiego.

Kiedyś był jeden wzór składania ofert w wordzie, się pisało, czasami zmieniając tylko daty, kwoty, uzupełniając drobne szczegóły, drukowało, podpisywało i wysyłało.Jakies pieniądze na jeden projekt rocznie można było dostać. Zazwyczaj 10-15% całości kosztów bo samorząd niezasobny, nikt nie marudził. Ale można było jakoś kalkulować. W styczniu-lutym ogłoszenie konkursu, w marcu rozstrzygnięcie, umowa w kwietniu, impreza wrzesień-październik. Było dosyć czasu żeby umówić artystów, wykonawców, przekalkulować ile na honoraria, ile na nagrody w konkursach ile nas stać z jakąś propagandą. Bo 10-15% stąd, 20% skądinąd, najwyżej się zaprosi mniej ludzi, imprezę się skróci. Zła informacja to także informacja, daje możliwość planowania. Nie depcze twojej godności społecznego pracownika w polu.


Tymczasem rozdzielono konkurs na dwa - na pierwsze półrocze i na drugie. Nie, żeby dla wydarzeń cyklicznych, które co roku od 20 lat coś dostają wprowadzić cykl wieloletni, żeby się nie dygac co 12 miesięcy ile się dostanie, nie. Krótki okres roku podzielono na dwoje. Żeby było trudniej i mniej przewidywalnie. Zatem mając imprezę jesienią składamy wniosek w końcu maja, termin składania jest do połowy czerwca, komisja pewnie w wakacje zbierze się w lipcu, bo sezon urlopowy, zanim umowy przejdą przez wszystkie wydziały administracji i dojdą do beneficjenta w polu literatury czy ogólniej kultury - będzie jak dobrze pójdzie koniec sierpnia a impreza - w październiku. 

teraz pytanie - który szanujący się artysta, nawet literat, poetka, prozaik umówim się na niewiadoma kwote i pewny termin? Albo na pewna kwotę, ale z ustalaniem terminu na ostatnią chwilę? I jak przygotowac sensowne materiały pormocyjne gdy do ostatniej chwili nie wie się ile ma się kasy i a co i nawet mając kasę czy w ostatniej chwili nie wiedząc czy dostana kasę - wykonawcy, artystki i artyści nie zmienią swoich planów?

Czemu trudno się dziwić, że zmienią, bo ja bym na ich miejscu zrobił to samo.

Gdybym miał jakieś plany.

Ale to nie koniec, bo do tego dorzucono jeszcze:

- konieczność podpisu elektronicznego złożonej oferty - my ogarniemy, ale stowarzyszenie kombatantów czy twórców ludowych - może mieć kłopoty. Kiedyś była opcja, kto nie chciał tkwić w epuapach kopiując pdfa który nie chce się skopiować albo wgrać mógł składać wydruk z normalnym podpisem.

- ale umowa, uzupełnienia pod umowę i rozliczenie ma już iść na papierze

- a niezależnie od kwoty dofinansowania beneficjent w polu ma złożyć do wglądu kopie WSZYSTKICH dokumentów związanych z impreza a nie tylko tych, które dotyczą kosztów pokrytych z dotacji. Czyli będą książki. Syfon generuje koło 20-30 umów, każda po 3 strony, plus faktury, rachunki, oświadczenia i samo sprawozdanie ze spisem faktur - będzie ze 200 stron.

Tak jakby nie wystarczyło, że i tak wszystkie dokumenty musimy mieć przechowywane ileś tam lat do kontroli.

Ale zapytacie czy kiedykolwiek jakikolwiek urzędnik w ramach obowiązku czy zaproszenia wpadł na imprezę zobaczyć czy się odbywa, jaka panuje atmosfera?

Owszem, był jeden Pan Burmistrz Stanisław Kowalczyk, ale on bywał u nas też zanim był burmistrzem i bywał u nas i bywa jak już burmistrzem nie jest. Ale tak poza tym - nie.

To oczywiście nie powstrzymuje bo jakoś trzeba żyć i sobie radzić. 

Także dziękuję za objaśnienia jakże nudnych kolei starania się o kasę z najróżniejszych źródeł. Gdybym wczoraj się nie dowiedział, że nie zawsze wszyscy dostają to czego by chcieli w ramach dofinansowania - naprawdę byłbym niczym cymbał brzmiący.

Możę zresztą dalej jestem.

Ale pewne jest jedno ani uczestnicy warsztatów, ani laureaci konkursu, ani autorki i autorzy czy akustyk raczej sam nie będzie musiał dokładać do noclegu, dojazdu a jeszcze może uda się wydłubać z tych wszystkich wniosków coś na rękę.

Bo jak nie, to po prostu nie zrobimy imprezy.


I taki jest nasz kawałek pola, grządki, miasteczka, dżungli. Taka jest tutaj cała jaskrawość.

 

 











Komentarze

Popularne posty