Rzeczy z nasłuchu obyczajów i manipulacji literackich, rzeczy nieustające (czwartek)



 27 maja 2021, czwartek

Praktyki pewnej firmy wydawniczej oscylującej pomiędzy rynkiem a niszą jak się okazuje od lat te same, niezmienne. Piszę firma łamane na fundacja - bo te dwa byty się przenikały swego czasu, a wcześniej firma udawała fundację deklasując w takim Wrocławiu wszystkie stowarzyszenia czy fundacje w wyścigu po publiczną kasę na kulturę i literaturę we wszystkich konkursach.

Jak to uczyniła spytacie? Jak dokonała tego, będziecie się zdumiewali?

Bardzo prosto, nie startowała w żadnych konkursach tylko te pieniądze dostawała na podstawie umowy bez konkursu. I to pomimo tego, od lat w tej firmofundacji trwały pewne mechanizmy, które były conajmniej dziwne. Na przykład w konkursie na debiut niby to nominowano dziesięcioro autorów/autorek a potem zapraszano ich na warsztaty, a warsztaty były jedyną drogą by jeden lub jedna z dziesięciu mieli wydaną w firmofundacji książkę. 

Ja tam ze wsi, względnie miasteczka jestem. U mnie to jest tak, że albo wydajemy albo nie. Albo ktoś wskakuje z warsztatowo dojrzałym projektem, który może potrzebuje redakcji i refleksji, ale już nie zawodów typu jeden z dziesięciu, albo nie. Nie wiem czemu, komu służyły te warsztaty. Oglądowi kandydatów i kandydatek do softsekty? Kto lepiej na okładce wypadnie?

Ta idea była dziwna, ale nie ma lepszej metody manipulacji i kreacji sekty jak poddawanie kandydatów czemuś dziwnemu, niby nie obrażającemu obyczajności, ale gdzieś na granicy normy. To daje w przyszłości większe pole do manipulacji i uległości, akceptacji panujących w sekcie reguł, które coraz bardziej i bardziej mogą się odsuwać i oddalać od tego co gdzie indziej jest już jednak poza granicami normy. Niech nowi na przykład przyjdą w nocy na polanę w jednakowych workach z mokrą szmatą i grabkami w rękach a następnie czekają, aż ktoś zapali i zgasi ogień. Ten kto podejdzie bliżej aby się ogrzać nie będzie przyjęty, a ten co będzie stał niewzruszenie - dostąpi wnijścia. Dlaczego? A nikt nie wie, ale tak.

Potem sam zainteresowany sobie wytłumaczy, że to było konieczne i będzie bronił zasad softsekty a może i po jakimś czasie hardsekty, no bo sam przeszedł czesanie grabkami, to dlaczego inni mieli by wejść bez czesania grabkami? A juże dawać czerepy czesać będziem!

No to lata temu, jeszcze w czasach przedwrocławskich we firmie było normalne, że młodzież, która aspirowała - przyjeżdżała do miasta często z dala na własny koszt, płaciła sobie w jakimś PTSM noclegi z własnej kieszeni, z własnej kieszeni się żywiła i jeszcze dokładała organizatorowi akredytację do warsztatów, co to umówmy się warsztatmi były nie bardzo, bardziej obcowaniem fana z obiektem uwielbienia fanowskiego.

Minęło 20 lat, firmofundacja zmieniła siedzibę, wyniosła się z dala od Prokuratury Rejonowej w góry pod czeską granicę i okazuje się zastosowała te same reguły gry co kiedyś wobec debiutantów - wobec ludzi czasem po 2, 3, 4 książkach. Ludzi co to mają pracę, czasem na etacie, czasem na prekariacie, bywa że dzieci w przychówku, rodziny i hektary do przebycia. Mają sobie opłacic podróż, noclegi, wyżywienie, wziąc cztery dni urlopu i może ktoś z nich książkę po takim seansie wyda, dostąpi zawżdy do zaszczytu.

Nie mam pojęcia jak tak działający wydawca, żyjący zresztą głównie ze środków i różnych apanaży publicznych od dwóch dekad może nadal działać. Nie słyszałem o innej imprezie dużej, czy małej w kraju gdzie przyjezdnym uczestnikom każe się płacić nocleg, podróż, wyżywienie. I to przez kilka dni wyrwanych z życia. Bo wtedy jest szansa - przypomnę jedna na 10 - że wydawca powie - temu, tej jednej książkę wydamy.

W takim czesaniu przyszłych autorów lub autorek nie widzę zaś nic innego jak sofciarskiego mechanizmu psychomanipulacji, który ma w kolejnych latach budować psią wierność wobec wydawcy. Na przykład mechanizm dysonansu poznawczego. "Wziąłem w tym udział i było trochę głupie,więc muszę sobie wytłumaczyć, że to wszyscy naokoło są głupi, a to jedno coś w czym brałem udział było mądre niesłychanie". Albo metoda "nogi w drzwiach" - zrób jedną głupotę a namówię cie łatwiej do kolejnej. I jeszcze parę innych. Cialdini sie kłania. 

U nas na wsi to jak się nie ma pieniędzy na noclegi i zwrot kosztów podróży dla gości - to się gości nie zaprasza w ogóle, albo się zaprasza ich mniej. Nie stać mnie - nie robię i tyle. Miasto, powiat, marszałek, fundacja PZU, ZAIKS nie dali kasy - nie robimy. 

Nawet tle powszechnej nędzy i biedy w literaturce naszej, kluturwie narodowej - takie reguły gry jak w firmofundacji wydają się tak głupie i wręcz dla dorosłych ludzi obraźliwe, że to powinno mówiąc kolokwialnie 

- jebnąć 

przez brak uczestników. 

A jednak co mnie dziwi - to się dalej kręci. Czyli nadal jest spora grupa ludzi piszących gotowych zaakceptować te reguły i według nich grać. 

"A rzeczy w gwiazdach są zimne, nieustające" - napisał kiedyś poeta. 

Niby o gwiazdach, ale pasuje, jak mawia Król Julian.

I przywołanie tego lemura w tym kontekście, jak rzadko, jest bardzo na miejscu.



Komentarze

Popularne posty