Moja polska przez podwójne "Ch", wtorek

24 sierpnia 2021, wtorek


Najpierw wspomnienie, którym chyba się już tutaj dzieliłem kiedyś. Wiele lat pracowałem w administracji publicznej. I zdarzyło się kiedyś, że do urzędu o randze wojewódzkiej w mieście wojewódzkim wtargnęli wkurwieni rolnicy ze świnią na sznurku. Świnia nie stanowiła zagrożenia poza tym, że ze strachu i przerażenia zesrała się na dywan w sekretariacie wojewody. Natomiast chłopy miały tam różne rzeczy użytku chłopskiego. Nikt ich nie zatrzymał. Ani ochrona. Ani nikt policji nie wezwał, wojska czy straży - a tych straży przecie z urzędem związanych było kilka. Nie tylko graniczna ale na przykład pożarna czy rybacka albo leśna.

Cóż, demokracja, pomyślałem, prawo do demonstrowania i nawet agresywnego ale wyrażania swoich emocji i opinii.

Jakoś dwa tygodnie później kumpel do mnie dzwoni i mówi, żeby lepiej zrywać się z pracy bo zaraz nie wyjdziemy. Czemuż, zapytałem a on do mnie wyjrzyj przez okno a tu urząd opasany sznurem policyjnych suk. Zacząłem się zbierać, ale nie zdążyłem. Urząd został zablokowany, policja naprężyła muskuły.

Zapytajcie się teraz dlaczego tak się stało?

Myślicie bomba, atak marsjan, talibowie w Klewkach?

Nie.

Kilka pielęgniarek przykuło się do0 kaloryfera u dźwierzy wojewody.

Rolnikom z lagami nie podskoczyli, ale przy pielęgniarkach nagle mogli wykazać się kurwa wszyscy jacy to odważni, silni i potężni.

Pomyślałem wtedy, że to państwo tak wynoszące się nad słabymi i ustępujące bez szemrania przed przemocą źle skończy jakoż i wszyscy ludzie w nim mieszkający.
Tak to było za SLD, ale ta postawa to postawa polskiego państwa, która się rzeźbi od dekad i to, co teraz widać od wielu dni w Usnarzu to jest już tylko karykatura karykatury.

Zapytacie, dlaczego tak uważam?

Odpowiem wam, bo jak wspomniałem wiele lat przepracowałem w administracji, w tym także prowadziłem setki spraw cudzoziemców. Starałem się je prowadzić, czyli nie odpierdalać.

To, co się tam dzieje to jest polska przez duże "Ch" jak sylwester.

Po pierwsze nic nie wiadomo, o ludziach, którzy tam koczują, bo polska przez duże "Ch", polska Błaszczaka i paru innych kocmołuchów udających ministrów odmawia pracy.

Mnie uczono, że organ administracji jest od pracy jak dupa od srania. Obywatel ma prawo - dosłownie - przynieść ci papier toaletowy, a ty masz temu nadać bieg urzędowy i rozpoznać sprawę. Możesz ją załatwić odmownie, zostawić bez rozpoznania, umorzyć, załatwić pozytywnie, wskazać braki formalnie zwrócić do uzupełnienia, przekazać według właściwości innemu organowi i tak dalej i tak dalej. Ale państwo ma działać. A organ to jesteś Ty.

Tak nawet napisał jeden człowiek, który nie mógł się doczekać na decyzję w sprawie swojej ormiańskiej żony, mam to w oczach, odręczne pismo bodaj na kartce i zdanie:

"termin organ to jest Pan!"

Czyli kolega, który prowadził sprawę.

Tutaj Straż Graniczna zamiast zabrać ludzi z granicy do ośrodka by mogli się wypowiedzieć, złożyć zeznania, przedstawić dokumenty lub inne dowody - trzyma ludzi ponad dwa tygodnie na gołej ziemi a jakieś brunatne debilki piszą po całym fejsbuku:

"dajmy pracować służbom"

Ale sęk w tym, że one nie pracują, tylko grają komedię. A raczej tragifarsę. W polskim prawie nie istnieje coś takiego jak odmowa przyjęcia wniosku (jakiegokolwiek).

A organy państwa działają na podstawie i w granicach prawa.

To oznacza, że organ nie może sobie wymyślić procedury "izolacji transgranicznej" jeżeli nie została ona opisana w prawie. Albo "profilaktycznego łamania kości, tak żeby nie było śladów".

Na podstawie i w granicach prawa.

Organ właściwy może wniosek załatwić odmownie, ale nie może go nie przyjąć albo przyjąć i nic nie robić bo jest od tego, żeby pracować.

No ale straż graniczna już przećwiczyła te "odmowy przyjęcia wniosku" na Czeczenach w Terespolu. Teraz są w tym wyszkoleni jak Navy Seals, jak snajperzy US Marines, jak fińscy strzelcy zimą 1939.

Zatem ci chłopcy z bardzo dużymi giwerami, z pozasłanianymi buźkami i oczywiście bez plakietek z nazwiskiem, jak zielone ludziki Putina, oni nie pracują. Oni pajacują. Grają smutną farsę, która nie mieści się w definicji państwa ani prawa.

O sprawiedliwości i moralności już nie chce mi się wspominać.

Bo na wojnie, jak trafiony był nie swój to sanitariusz opatrywał go, nie pytając z której strony dostał. Nawet, drodzy husarze i husarki przez duże "Ch" w Powstaniu Warszawskim tak było, że jak rannego Niemca powstańcy dostali w swoje ręce to nie utrudniali mu dostępu do lekarza, bo istnieje coś takiego jak obyczaj wojenny.
A tutaj od dwóch tygodni grupa ludzi nie ma dostępu do lekarza. Bo nie.

Nie mają odstępu do prawnika, nie zostali poinformowani w zrozumiałym dla nich języku o przysługujących im uprawnieniach i o ich sytuacji prawnej, nie toczy się wobec nich ani w ich sprawie żadne postępowanie a dumne i silne wobec nędzarzy służby państwa polskiego przez wielkie "Ku" zagłuszają ich słowa syrenami.

To państwo, którego nie ma.

To, że gwałcone są podstawowe prawa człowieka, które z definicji przysługują każdemu człowiekowi to już wszyscy powiedzieli. Tak, prawa człowieka przysługują też Łukaszence, Putinowi, Trumpowi, Breivikowi, Błaszczakowi, Kaczyńskiemu i garstce uchodźców z kotem. (Tak, gdybyśmy mieli spierdalać z kraju mój synek z całą pewnością nigdzie by się nie ruszył bez hamindzia-mindzia, dzieci tak mają, kto ma dzieci ten wie).

To, że teraz, kiedykolwiek państwo polskie przez małe pe będzie chciało się upomnieć o prawa człowieka gdziekolwiek - będzie je spotykał pusty śmiech, albo takie ciche parsknięcie między politowaniem a śmiechem, bo takie bardzo śmieszne to nie będzie, ale żałosne na pewno.

Zapytacie co powinno się zdarzyć i to dawno?

Proste. Zatrzymani po nielegalnym przekroczeniu granicy cudzoziemcy powinni być przewiezieni do bezpiecznego miejsca, skontaktowani z tłumaczem, powinni mieć możliwość złożenia zeznań w swoje sprawie, wypowiedzenia swojej woli, złożenia wszelkich wniosków i wszelkich dowodów. Po rozpatrzeniu ich sprawy mogliby być przekazani jurysdykcji innego kraju, wydaleni do kraju pochodzenia, pozostawieni na terytorium RP otrzymując jeden ze statusów pobytowych przewidzianych polskim prawem. I tyle.

Że ośrodki pełne? Że etatów za mało? To może by tak państwo polskie zajęło się tym, kurwa, zamiast wydawać miliardy na umpa-umpa Jacka Kurskiego? Na przykład. Bo przykładów jest więcej.

Może by państwo polskie zajęło się tym, co stanowi sens jego istnienia. Zacząć realizować róże zadania dla których jednostka, wspólnota rodzinna, lokalna jest za mała i za słaba.

No po to są państwa na świecie.

Takich kryzysów będzie więcej? Oczywiście, że tak.

Także polsko zacznij szkolić ludzi, budować ośrodki, płacić urzędnikom normalne pieniądze, żeby nie chcieli odchodzić z pracy, organizuj system, żeby działać jak państwo a nie jak

Ali Baba i czterdziestu rozbójników.
Chociaż nie.

Ali Baba był nawet sympatyczny, a państwo polskie, obecnie, nie jest ani trochę sympatyczne.

Bo polska przez wielkie "D" nie przestrzega nawet własnego prawa, o umowach międzynarodowych i traktatach praw człowieka, ani nawet moralności czy obyczaju.
polska przez wielkie "Ch" dygocze w histerycznych spazmach.

Na zdjęciu duński policjant bawi się z syryjską dziewczynką na autostradzie w czasie europejskiego kryzysu uchodźczego w 2015 roku.

Bo po za wszystkim, państwem, prawem, sprawiedliwością, obyczajem i moralnością

można po prostu być człowiekiem.

Komentarze

Popularne posty