Małe kraje zawierają dziwnie dużo przestrzeni (środa)


8 września 2021, środa 


Się narobiło. Kolega napisał na FB kilka słów gorzkiej prawdy o badziewiarstwie Zakopanego, na co spadła na niego krytyka, że przecież tyle pięknych miejsc w Zakopanem, tylko trzeba je dostrzec. I koleżanka zaraz napisał swój post, że przecież tyle pięknych miejsc. No fakt badziewie wylewa się wszędzie, ale są miejsca prawie od niego wolne. Uderzyło mnie jedno zdanie, więc je wyrwę tutaj z kontekstu:

"My badziewie traktujemy jako element rzeczywistości."

Ogólnie Zakopane jakie jest każdy widzi. Od lat Zakopane jest niechcianym, kłopotliwym przystankiem po drodze w góry. Się je omija. Nigdy go nie polubiłem, bo właśnie od zawsze było badziewne. Rzecz jednak w tym, że jak się okazuje teraz to już trzeba szukać miejsc wolnych od badziewia.

Nie to, że badziew szuka sobie niszy w naszym kraju gdzie będzie mógł sobie egzystować, jak kupka lepszych śmieci, gdzieś obok wysypiska. Nie, badziew należy traktowac jako element rzeczywistości, nieodzowny. I to ty, ja mamy sobie szukać ładnych miejsc niezajętych przez badziew i tandetę.

Jak nad polskim morzem. Nie, nie jest źle, jest jeszcze kilka miejsc gdzie zasypiając słyszysz wiatr a nie jebanie bitami z pobliskiej dyskoteki. I trafi się pole namiotowe, gdzie sąsiad od szóstej rano nie będzie ci napierdalał zza dwóch ścian namiotu eremefefeeeem, bo już szósta i on może w swoim wygrodzonym ścianami z chińskiej tkaniny namiotowej zamku, zagrodzie, dworku szlacheckim.

Także nie wynoś się pańsko nad ludem, architektem, który miał zły dzień, burmistrzem, który wziął łapówkę za przymknięcia oka na przestrzenny plan zagospodarowania gminy i pozwolił wypierdolić w Karpaczu to gówno, co się nazywa Hotel Gołębiewski, oby ród tego pacana wygasł a on sam cierpiał na sraczkę do końca życia za zasranie najładniejszych zakątków Polski swoimi architektonicznymi baławanami.

Masz przyjąć za swoją napierdolkę szyldami, reklamami optycznymi i akustycznymi, bilbordami przesłaniającymi krajobraz, chaosem, natłokiem domów stawianych byle jak, byle wydusić z matki, ziemi ojczystej ile się tylko da złotówek, mnie więcej dawajcie.

Zatem teraz jak to mówili - kiedyś się szukało dupy pod majtkami, teraz w erze stringów - majtek pod dupą. Nie to że nie ma dupy i nie ma majtek. Są. Każdy je znajdzie. Myślisz tylko dupa i dupa. Nie. Jak pogrzebiesz w naszej wspólnej dupie ostatecznie dość głęboko to wszystko tam znajdziesz. Nawet trochę przestrzeni zdatnej do życia.

W końcu Gołębiewski ze swoimi hotelami nie nasrał jeszcze wszędzie.

Ale miałem pisać o czymś zupełnie innym.



O tym, że pojechaliśmy w tym roku na Słowację, czy też do Słowacji, na Litwę czy też do Litwy, na Łotwę czy też do Łotwy i do Estonii. Samochodem. Łącznie grubo ponad 4000 kilometrów. Powtórzę, same małe kraje - Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia.

To, co mnie poruszało we wszystkich tych przypadkach to przestrzeń. Na Słowacji jeszcze trafiły się wielkoformatowe reklamy przy drogach, w miejscowościach, ale w krajach bałtyckich w zasadzie ich nie było. Długie kilometry dróg przez lasy, pola, wśród jezior niezasłonięte żadną reklamą. Nawet znaki drogowe o rozmiar mniejsze niż w Polsce i mniej krzykliwe kolorystycznie.

Niewiele deweloperki rzucającej się w oczy. Owszem jest, ale jakby bardziej wycofana, nie tak rozpasana i często naprawdę mocno wycyzelowana żeby nie zaburzać proporcji w okolicy, nie przytłaczać, nie dominować za wszelką cenę.

I płoty, ogrodzenia, druty. Nie to, że w ogóle ich nie było, ale o cały poziom mniej i mniej nachalnie. Wiele domów w miejscowościach po prostu obsadzonych krzewami, drzewami - szczególnie na Litwie i Łotwie. Dużo domów konserwowanych w ich starej postaci, bez sidingów, łososiowych tynków.

Układy domów, ulic, bez nagłych zwichnięć, prosto, logicznie, bez ekstrawagancji, bez zasłaniania pejzażu.

I jazda. Owszem debile są wszędzie, ale u nas drogowy debilizm i agresja debili jest zasadą organizującą zbiorowe przemieszczanie się, podczas gdy zaraz obok - o dziwo - nie. I wszyscy się z grubsza rzecz biorąc toczą, nikt się specjalnie nie wyrywa.


I były długie odcinki drogi, szczególnie jak się zjechało z tych kilka krajówek na krzyż, gdzie można było jechać 20, 30 i więcej kilometrów przez las i nie było widać w nim większych ubytków, przeciwnie, wiele starych, poskręcanych, aż ze starości drzew, takich jak z ilustracji Andriollego do "Pana Tadeusza". Myślałem że nie istnieją takie drzewa, że przesadzone. Ale nie. są, rosną, nikt ich nie wyrżnął.

A może tam tak się dba o przestrzeń w tych małych krajach bo ludzie wiedzą, że jest jej mało i jak ją spierdolą, to nie będzie gdzie uciec, znaleźć sobie azylu od spierdolenia?

Może nawet nie tyle wiedzą, ile czują, instynktownie, pozasłownie?

Może.

Szkoda że ten projekt Unii Lubelskiej nie przetrwał do dzisiaj, może byśmy się mogli czegoś od Litwinów czy Łotyszy nauczyć.

A teraz już za późno. 




Komentarze

  1. Gdyż ponieważ w większości, jeśli nie we wszystkich krajach ościennych i innych europejskich istnieje coś takiego jak estetyka miejsca, planowanie przestrzeni pod względem estetyki i poczucie wspólnoty typu „chcemy mieszkać w pięknym miejscu, to dostosowujemy chałupę pod piękno i pod miejsce”. A Polak nie uznaje nad sobą żadnej wspólnej sprawy – nikt mu nie będzie kazał malować domu na inny kolor niż ulubioną oczojebną żółć czy romantyczną majtkowość, stawiać płotu zamiast siatki lub odwrotnie, nosić maski, szczepić się, tracić czasu na posprzątanie po psie, brać pod uwagę czegokolwiek więcej niż własnego interesu. Trzeba na maksa do przodu po swoje, kto robi miejsce na coś jeszcze, ten przegra. Ot co. Jaka mentalność, taka estetyka. Nawet z samolotu to widać. :/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty