Znowu Zenon Kałuża coś, ktoś gdzieś, no nie ma z nim spokoju (Poniedziałek)



13 września 2021, poniedziałek

[ZENON KAŁUŻA ZE ZDUMIENIEM 13 WRZEŚNIA 2021 ROKU ORIENTUJE SIĘ, ŻE CIĄGLE STOI W DRZWIACH PEWNEJ BUDOWLI I ŻEBY SPRAWDZIĆ SWOJE POŁOŻENIE RZUCA W GŁĄB BUDYNKU KILKA MOCNYCH SŁÓW, A ODPOWIADA MU JAK ZAWSZE ECHO, ECHO, CHO, O.]

Mam tak wiele mieszanych uczuć w związku z kolejnymi beatyfikacjami, tak wiele zimnej obojętności przeradzającej się w gniew.

W obecnym kontekście te wystawne uroczystości, na które patrzyłem jednym okiem, te ornaty obok garniturów polityków, którzy wydają dyspozycje by jednak bezbronnych ludzi, często kobiety i dzieci wypierdzielać do lasu, zamiast, nigdy dość powtarzania

w ludzkich warunkach przeprowadzić przewidziane prawem polskim procedury

tak, te uroczystości oraz ich dęty charakter - napawały mnie niesmakiem.

Nikt nie wie co by zrobił i kto w tej i każdej innej sytuacji. Nie mam pojęcia co zrobię gdy zobaczę na drodze w lesie między Oławą a Brzegiem wychodzącego z lasu człowieka o innym kolorze skóry w ubraniu wskazującym na wielodniowe tułanie się po ostępach.

Ale ja jestem tylko obywatelem państwa łożącym daninę na tych polityków i pośerdnio na te ornaty a skoro tak to raczej ja mam prawo wymagac od nich, a nie oni ode mnie, bo to ja im płacę a nie oni mnie. Łaskawcy.

I wolałbym żeby przynajmniej chrześcijańscy biskupi zajęli się tym Chrystusem, którego to mamy odnaleźć w obliczu uchodźcy.

Bo przecież wszyscy jesteśmy przechodniami, uchodźcami. Najwyżej jeszcze tego nam nikt nie powiedział.

Zatem mamy kontekst - granica być może brocząca nie krwią, ale na pewno nasiąknięta krwią z moczem, łzami i potem. A tu masz - beatyfikacja. "No ale to było zaplanowane od dawna". Ale kiedy dzieje się coś niewzykłego, to się plany zmienia. Chyba że wprowadzony nie z powodu pandemii po dwóch latach stan wyjątkowy nie jest niczym niezwykłym.

Albo z wielkiej pompy, robi się imprezę skromną, żeby nie było.

Jak na przykład 10 kwietnia 2010 roku spadł samolot w Smoleńsku to od razu odwołaliśmy oncert, bez formalnej żałoby, bo wiadomo, nie wypada jednak.

Ale no dobra to tylko kontekst.

A co do meritum.

Po pierwsze mam duże wątpliwości co do samego kultu jednostek ludzkich uznawanych za święte. Mam wrażenie że tabuny tych postaci skutecznie przesłaniają, to, Tego, na co, Którego niby mają wskazywać. Zawsze uwikłane w kontekst historyczny, historyczne i kulturowe stroje, z czasem coraz więcej potrzebują gloss, uzupełnień, apokryfów aby pozostać żywymi dla wyobraźni.

Ten ostatni akapit to moja refelskja człowieka, który uważa się jednak za kogoś, kto ciągle z arki noego nie wysiadł.

Dla niewierzących to wszystko w ogóle nie ma sensu i ja to rozumiem.

Świat jest złożony a ludzie są różni.

Coraz bliżej mi do pomysłu, że jednak - o ile wierzysz siostro, bracie, albo chociaż coś przeczuwasz - nikt spośród nas specjalnie za świętego nie powinien byc uznawany ani teraz ani po śmierci.

Ta kwestia powinna pozostać ewentualnie kwestią opinii świętości, ale nie potwierdzania jej metodą pseudo-urzędową. To zawsze powoduje że wiara zaczyna przypominać przybijanie pieczątek u sołtysa. To raz. A dwa - nigdy nie wiemy wszystkiego i co poczniemy z takim Janem Pawłem II gdy się ponad wszelką wątpliwośc okaże że w i e d z i a ł ?

Bo w to że żodyn nic nie wiedział jakoś trudno uwierzyć.

Wiecie o czym.

Nie będę sie rozwlekał.

Bo nie wszystko jeszcze wywleczone.

A po trzecie - przekonuję się, że nie ma czegoś takiego jak święty człowiek, dobry człowiek, zły człowiek, prawy, nieprawy. Życie to proces, nurt, raz uda się przeżyc tak, raz inaczej. Ten sam człowiek zachowuje się jak bohater, a zaraz potem jak łajdak. A jednak udaje mu się uczynić czyste dobro.

Weźmy takiego Schindlera - zaczynał jako łapówkarz, całe życie był kobieciarzem, ale uratowął kilkaset osób od pewnej zagłady i ten czyn jest święty oraz świetny, a on sam jaki był?

Pewnie taki jaki był. Troche cwaniak, toche łajdak. A dobro mu wyszło przy okazji.

Mało to takich, którzy dziwnie by wyglądali na ołtarzach, a jednak narobili sporo dobra?

I mało to takich co wiszą na ołtarzach, ale konkretnego dobra jakie dla bliźniego uczynili ciężko się obecnie doszukać?

A po czwarte tymi świętymi jak już to zostają zakonnicy, zakonnice, prymasi, biskupi, księża. Nie bez złośliwości myślę sobie wtedy, że mając mniej więcej niewiele codzinnego mozołu do opanowania to dosyć łatwo jest ku tej wielkiej świętości zmierzać.

Mnie coraz mniej obchodzi ta świętość habitów, czystość śpiewów celibatariuszy. To nie mój świat. Zupełnie nie mój, moi mili. I te beatyfikacje tez coraz mniej dla mnie. To jakieś wasze wewnętrzne korporacyjne święto i waszych polityków, co to nie wiadomo kto kogo na smyczy targa czy wy ich - czy oni was.

Mam paletę masztów do rozładowania, łamie mnie w kościach, ale nie biore wolnego, bo nie ma mnie kto zastąpić i tak i tak. A firma karmicielka musi działać bo inaczej sam siebie ani rodziny nie wykarmię. Kredytu nie spłacę.

Dla was to pewnie nudne smędzenie parafian, ale wierzcie mi, nas wszystkich to naprawdę mocno zajmuje i zjada sporą część czasu i energii życiowej, także na tę waszą koloratkowaną,

banderolowaną świętość

już ani sił ani chęci ani tęsknoty.

To tak już jest, że jak skapnie kropla czegoś brudnego to wszyscy zaraz no tak ale kościół jest grzeszny mocą swoich członków wszelakich. Czyli nie kalaj opinii panaksiędzowej boś sam przecie grzesznik, mamy na to dowody z konfesjonału, ha, rzucisz w nas kamieniem to zasypiemy cię lawiną.

Ale jak z kolei ogłaszamy świętość to zasługi dla menadżerów korpo są jeno. Oni są święci jak ch. przez zet z kropką. Dla nich przywileje, darmowa miejscówka na zbożny przebyt, jedzenie, gosposia, praczka, kucharka i samochód służbowy, sława, flesze.

Mój klega, Tusiu, na obozie żeglarskim, na koniec dnia, kiedy trzeba było sklarować łajbę, jak to się mówiło, zwykł rzucać taką zajawkę:

- No, jak się weźmiemy, to zrobicie

Tylko że on żartował, a wy tak na poważnie.
Nie mówię, że wszyscy,
ale jako instytucja
przez wszystkich
podtrzymywana.

Nie to, że wam tej dystrybucji świętości i błogosławieństwa zazdroszczę.
Jest mi ona coraz bardziej obojętna, pusta,

trzeszcząca jak okruszki styropianu

w kartonie po chłamie

z Chin.

Tym bardziej

biorąc wszystko pod uwagę

dziwię się

- dla kogo to wszystko,

i po co?






Komentarze

Popularne posty