Dyskretny urok protekcjonalności (sobota)


 


9 października 2021, sobota


Ze Szczepanem Twardochem to mam tak, że od kiedy przeczytałem "Wieczny Grunwald" to go cenię jako pisarza. Nie wszystko mu wychodzi tak samo, ale komu wychodzi wszystko dobrze? Nikomu. Gdzieś tam pomylił Bodhishattwę z Mahakalą (chyba, bo nie wiem do końca), ale bywa. 

I nawet bardzo lubię jego wypowiedzi publiczne nie na temat literatury. Podoba mi się stworzona przez niego figura człowieka, który zarazem jest stąd i nie-stąd. Pisarz Śląski piszący częściowo po polsku, obywatel polski, narodowości śląskiej. Cudowne skrzypienie w naoliwionych zawiasach tylu prostackich narracji wokół. Tak, bardzo mi się to podoba jako zjawisko. Nie łączą nas w zasadzie żadne relacje, więc patrzę na karierę Szczepana jak na zjawisko, historię znajomego moich znajomych i uważam że jest super, że jest. 

Bywa jednak tak jak z tym Bodhshattwą czy tam Mahakalą. Czytam na przykład wczoraj:

Zastanawiam się, czy polska inteligencja ma jeszcze czas na jakąkolwiek działalność poza emocjonalnymi wzmożeniami? Sam nie umiem sobie wyobrazić, jak z moją wymagającą skupienia, czasu i spokoju pracą miałbym pogodzić nieustanne uczestnictwo w kolejnych zbiorowych, moralnych uniesieniach, które do tego przecież nie mają szczególnego wpływu na rzeczywistość społeczną czy polityczną.
No ale nie temu służą, nie chodzi o to, by cokolwiek zmienić, ale by sygnalizować własne cnoty, własną moralną wyższość, nawet niekoniecznie światu, być może nawet tylko samemu sobie, spojrzeć w lustro i jak faryzeusz w świątyni powiedzieć: Boże, dziękuję ci za to, że nie jestem jak inni ludzie.
Może to przyjemne uczucie zadowolenia z siebie jest warte tego wysiłku, nie wiem.
(wpis z walla na FB)

Mógłbym tutaj napisać, że tak Szczepanie, większość inteligencji zapierdala na swoje utrzymanie przede wszystkim a wzmożeniom sie poddaje o ile pozwala na to ciąg zajęć sennych, długotrwałych, które w sumie nie powinny być ci obce o tyle, że też masz rodzinę, dzieci i tak dalej.




Pomijam już zupełnie kwestie definicyjne pojęcia inteligencji. Czy mój kumpel, który jest z wykształcenia prawnikiem, pracuje w urzędzie i zarabia nieco powyżej najniższej krajowej jest tą inteligencją, czy nie?

Poza tym to się tak trochę składa, że przedwczoraj mieliśmy wyrok pewnej izby sądowej, która wprawdzie jest nieprawnie obsadzona, ale działa, który prawdopodobnie jest jednym z istotnych posunięć pchających ten kraj poza UE, czyli można powiedzieć - do czwartku staliśmy nad przepaścią, ale uczyniliśmy wielki krok naprzód.

Może to Ciebie specjalnie nie obchodzić bo w unii czy poza unią osiągnąłeś poziom kiedy możesz na to tak zwany ciul wyłożyć. Gratuluję. Ale dla mnie, moich dzieci, może wnuków, jak dożyję - to jednak są kwestie o sporym egzystencjalnym znaczeniu i faktycznie - sprzeciw inteligencji, o ile po studiach z psychologii i kilku podyplomowych i pracując za ladą w hurtowni nadal mieszczę się w pojęciu inteligencji - jest mało ciekawy. Jak wiadomo krajami ruszają sprzeciwy, które potrafią przekroczyć granice klasowe, towarzyskie, światopoglądowe, zawodowe, kastowe. Ale być może inteligencja, o ile nią jeszcze jest - nie widzi innego wyjścia.

Bo za chwilę się okaże, że wszystkie zajęcia inteligencji wymagające skupienia, jak na przykład handel chińskim chłamem w hurtowni albo przerzucanie papierów w urzędzie administracji publicznej za najniższa krajową - straca jakiekolwiek znaczenie.

Nie wiem też aby czasem czy ton twojej wypowiedzi kolego nie jest właśnie zajebiście protekcjonalny, ton na który stać człowieka, który rzeczywiście wypracował sobie pozycję poza układami odniesienia przeciętnego inteligenta. Nie mówię, że było łatwo i przyjemnie, bo pewnie nie, mówię o sytuacji obecnej.

Tobie może to wisieć. A nawet powiewać przy lekkim, jesiennym wiaterku.

Innym nie, bo z racji zasobów - nie tylko finansowych - zależą w dużo większym stopniu od sytuacji, zmiennych takich jak dobra i zła wola rządzących.

A tak marginesie - Polska odgrodzona od zachodu i wschodu, Polska w międzypolu Europy to Polska która prędzej zginie niż pozwoli Twojemu Śląskowi na jakikolwiek ślad autonomii.

Da to Tobie paliwo do pisania aż do śmierci i może o to chodzi, nie wiem. Ale Polska poza UE na pewno zamieni się raczej w endecki mokry sen o jednolitości narodowej niż federację kolorowych autonomii.

Może to nie jest warte Twojego wysiłku, nie wiem. No bo przecież z drugiej strony - taka brzydnąca Polska, uciśniony Śląsk to paliwo do pisania aż do samej śmierci.

Twojej.

Albo jej.

(List się zrobił. Nie wiedzieć kiedy. Ukłony posyłam)



Komentarze

Popularne posty