I takie tam problemy trzeciego obiegu literackiego (środa)

 24 listopada, środa

Co wydanie książeczki - czy to wiersze, czy to proza - jest wielkie pakowanie do kopert i wysyłanie. No wiadomo. Skurtys, Maliszewski - ci czytają wszystko i czynią to uczciwie. Ale lista adresowa rozrastająca się co chwila o kolejne miejsce gdzie może ktoś zauważy, zaprosi, powie słowo, pochyli się nad - liczy już ponad 200 pozycji. To całkiem sporo. Nie wysyła się wszystkim, ale gdyby doliczyć, że zgłoszenia do kolejnych ogólnopolskich nagród to minimum 50, 60 czasem i 80 egzemplarzy książki - to by wyszło, że ponad połowa nakładu rozchodzi się za bezdurno z niewiadomym skutkiem. Tak, pisałem już o tym.

Ale chyba najbardziej irytujące jest to, że każdy tytuł wysyłasz lub wysyłacie i co z tego? Nic. jedno, dwa omówienia po trzech latach a czasem zgoła zupełnie nic. Wymieniony, wymieniona na liście zgłoszeń do kolejnej nagrody, puste miejsce po licytacji na allegro.pl, nota bene nieudanej i koniec. Żadnego echa.

Nie dziwię się zatem - do tego zmierzałem - że kolejne niszowe oficyny ograniczają akcję darmowych wysyłek by nie powiedzieć likwidują. Na razie robi tak "Papier w dole", a za nim WBCiAK. Ale sam nad tym myślę.  

Pewnie w dalszej kolejności trzeba będzie przyciąć nakłady autorskie. Niszowy autor czy autorka przywykła jest, że dostaje tego nakładu dla siebie, kumplostwa a także do sprzedaży na spotkaniach autorskich pokątnie - ile chce. Najczęściej na setce się kończy.

No i niby trochę trudno się dziwić. Niszowy autor czy autorka najlepiej zazwyczaj sprzedaje się sam, a nisza nie zarabia i tak i tak, nisza upowszechnia. No i tez najczęściej ten nakład autorski to jedyne honorarium jakie dostaje za swoją literacką robotę. Sam to widzę, że najlepiej sprzedawały nam się książki autorek mieszkających na stałe poza Polską i niemających spotkań autorskich, kiedy jedyną drogą wejścia w posiadanie były zakupy. 

A z drugiej strony - wiem, że dwie książki mojego autorstwa leżą na magazynie wydawcy, ale nawet nie wiadomo jak je trafić w sieci, gdzie by sobie mogły ciurkać po sztuce, dwie miesięcznie. Pewnie musiałbym wykupić te książki za własne pieniądze i wystawić też jako stowarzyszenie, bo ze mną jako ze mną nikt nie będzie rozmawiał o dystrybucji książek.

I zastanawiam się co lepsze. Wydawać więcej tytułów, których kolejka ma już dwa lata w mniejszych nakładach, czy jednak robić swoje i dawać tym książkom szansę poprzez te wysyłki, dosyłki, rozdawnictwo?

Takie to problemy trzeciego obiegu literackiego. Bo przecież czego nie zrobić, w którą stronę się nie obrócić - dupa jest z tyłu.

A u nas najczęściej to w ogóle jest dupa z każdej strony. Więc może w ogóle się nie obracać?






Komentarze

Popularne posty