Czasem wymyślam sobie scenariusze, odcinek pierwszy, kolacja (sobota)

 15 stycznia 2022, sobota

Czasem wymyślam sobie scenariusze wydarzeń, ludzi, koincydencji, ahppeningów, filmów, performance'ów. Szczególnie gdy sobotnia szychta w hurtowni się dłuży i wiem, że nic z tego co zaplanowałem sobie wobec tego, że w sobotę ruch mniejszy - już się nie spełni. 


No bo zapominam, że sobota to jedyny dzień dla wszystkich detalistów, paragoniarzy aby uzupełnić zapasy, zebrac utensylia na weekendowe prace, które obiecali wykonać pół roku temu i wreszcie, o, teraz.

Zatem i ja podzielę się pierwszym z wymyślonych spontanicznie scenariuszy:



Wymyśliłem sobie, że mógłbym w jakiejś super lansiarskiej knajpie wykupić superdrogi pakiet na kolację we dwoje. Ważne żeby to nie była ustronna loża, ale widoczny stolik, może nawet w centrum sali, wyraźnie dla dwojga, wyraźnie dobrze sytuowanych zakochanych.Jakies serduszka, fizdrygałki i inne słowa, których nie znają algorytmy i mątwy cukierberga.
Przychodzę zatem wcześniej, ale siadam z boku, patrzę tęskno ku stolikowi dla dwojga. Zarazem doglądam dyskretnie czy obsługa wystarczająco ostentacyjnie szykuje stolik, ma być wydatnie, ale nie nachalnie, jeżeli miałbym jakies uwagi to zgłaszałbym dyskretnie, poza widokiem publiczności, zjadając w tym czasie jakiś dietetyczną przystawkę. Powiedzmy przegrzebki z zeszkloną cebulką na podkładzie pire z pora.
O fajna nazwa.
Pire z pora.
W pewnym momencie wstaję, uśmiecham się do wszystkich, dygam nieznacznie, żeby było wiadomo, że tak, tak, to ja. Siadam przy stoliku dla dwojga, uśmiecham się dalej, czasem zatrzymuję wzrok na pustym krześle naprzeciw. Ale znowu posyłam spojrzenia, że tak to ja jestem tym szczęsliwym wybrańcem tej wybranki.
Obsługa przynosi przystawkę do miejsca naprzeciwko, które jest puste, a ja wyciągam z kieszeni zapakowane w papier śniadaniowy kanapki z pasztetem.
Obsługa przynosi zupę, a ja wyjmuję jajka na twardo, takie dwudniowe, solniczkę, pieprz, zjadam jak w wagonie drugiej klasy.
Obsługa przynosi główne danie, a ja wyciągam z nesesera kefir i kaszankę na zimno. Jem tak zwanym niezbędnikiem z aluminium. Odzywam się niewiele, mówię z podniesioną do góry głową, jakbym patrzył ponad dziewczyną, kobietą, której nie ma.
Mówię cytatami z filmów, niekoniecznie romansów. Ważkie kwestie. O życiu, śmierci i sensie tych dwojga.
Kiedy obskluga przynosi na deser lody ale także mnie, nie tylko osobie przede mną, której nie ma mówie głośno:
- No to już jest kurwa przesada!
Przewracam krzesło i wychodzę nie płacąc
(tak naprawdę zapłaciłem wcześniej, wiecie)
(Najważniejsze sa nagrania rozmów i komentarzy z ukrytych kamer i mikrofonów wokół. )

Skojarzenie ze słynną sceną z "Blues Brothers" , Johna Landisa





Komentarze

Popularne posty