Czasem wymyślam sobie scenariusze, odcinek drugi, fallen commando (wtorek)
18 stycznia 2021, wtorek
Z cyklu "49 pomysłów jak bardzo się starać a jednak wszystko spieprzyć" - na przykład taki scenariusz na film heroiczny.
Mamy byłego bohatera, który popadł w nałóg, stoczył się, wycofał z branży, może być na przykład były komandos, bokser, karateka który wycofał się u szczytu kariery i oto jak w eposie heroicznym pojawia się implus, który ma go wyrwać ze strefy komfortu.
Wezwanie do wyprawy.
I on, ten bohater podejmuje wyzwanie. Jeżeli karateka czy boksera wraca do treningów, jeżeli były komandos - to też wraca do treningów. Zawstydza uczestników, mimo, że początkowo się z niego śmieją, ma kryzysy, przezwycięża je, ale wreszcie jest, jest, staje do misji swojego życia, on powrócony z nicości - bohater, nadzieja swojego plemienia, wszystko jedno czy to jedno z plemion ludzkich czy cała ludzkość.
Może być to nawet jakiś dźwignięty z otchłani domu starców dżems bond (na przykład, bo pierwsza misja dżemsa to lata czterdzieste, tak? To ile on ma lat w 2022?). Wszyscy wstrzymują oddech gdy wchodzi na ring, dociera do wyspy złego karateki, rusza na ostatnią misję uratować przyjaciela w wietnamskiej niewoli.
I tam nagle wszystko zaczyna iść źle. Na ringu jest jeziorko plwociny w którym ciągle się ślizga, przewraca, chce ją wytrzeć, ale już nie ma czasu, pokazuje sędziemu, że o tu, tu jest naplute i on dlatego się ślizga ciągle, ale sędzia pokazuje grać dalej, bo tamten się nie ślizga to co mi tu jakiś Roki-sroki będzie udawał, że ślizga się na ślinie.
Albo wysiadając z helikoptera Huey potyka się o rozwiązane sznurowadło, gubi dwa magazynki do łuku ze strzałami wybuchowymi, potem wdeptuje w gówno hipopotama i przewraca się w łajno krokodyla, czego nie jest w stanie zmyć, i dlatego psy tropiciele wroga idą po jego tropie nawet wtedy, kiedy próbuje zmylić pogoń i wchodzi do ścieku pod bazą wroga i tam go dopadają, ale nie ma tych dwóch magazynków do łuku, poza tym cięciwa pęka i zaraz przewraca się bo ma i drugi but rozwiązany.
No ale nie poddaje się. Staje do kolejnej walki na kolejnym ringu, ale tam z kolei uwierają go za ciasne gacie. Albo dostaje się do obozu jenieckiego, ale usiłuje uciec i zostaje złapany, bo niestety w kluczowym momencie beknął tą kurde wietnamską potrawką co jadł na kolację, miał być cichacz ale coś wezbrało i wybekał pół sygnału odsieczy kawalerii amerykańskiej.
No i tak bez końca. Że miało się udać, heroicznie pokonał wszystkie bariery, przełamał opory, poświęcił wszystko, wszystko na jedną kartę postawił a mimo wszystko
klops.
i to brązowy.
wiecie, taki film, żeby było naprawdę jak w życiu.
I długi, siedem, albo osiem albo dziewięć godzin, w trzech cześciach wyświetlanych razem, jedna po drugiej.
Najlepsze by było, że film nie miałby szans na siebie zarobić i byłby kompletna klapą. Klopsem.
Komentarze
Prześlij komentarz