Sny, zlepy, ciągi, drive, pęd pisania (piątek)
7 stycznia 2022, piątek
I
kiedy kandydat już był jedną nogą na upragnionych studiach odezwała się siwa,
drobna kobieta w okularach o grubych szkłach, która miała wyraz twarzy taki jakby
zawsze była lekko uśmiechnięta, a którą wszyscy członkowie komisji traktowali z
milczącą atencją.
-
To ja mam do Pana pytanie, chociaż nie dotyczy ono ściśle psychologii, bo
przychodzi Pan przecież tutaj studiować, czyli uczyć się, zatem nie oczekuję od
Pana odpowiedzi naukowej na to pytanie – tutaj zrobiła pauzę i rzeczywiście
uśmiechnęła się do chłopaka siedzącego nienaturalnie prosto w odprasowanym maturalnym
garniturze przed komisją, trzymającego sztywno ręce oparte końcami palców o
rant starej ławki. – Otóż wie Pan, psychologia, psychologią, ale my nie
zajmujemy się tutaj wynajdowaniem prochu, psychologia skądś wypływa w dziejach
ludzkiej refleksji, myśli, skądś się bierze zarówno jej język, jak i przedmiot
dociekań. Usłyszy Pan różne rzeczy na wykładach, ale wszystkie nasze
specyficzne metody rodziły się z głodu wiedzy, wyjaśnień, odpowiadania sobie na
wątpliwości, pytania, poszukiwania rozwiązań jakichś istotnych ludzkich dylematów.
A te dylematy, problemy, pytania są dużo starsze niż psychologia, jako nauka.
Nie wzięły się z powietrza. Także, od tego pytania, które chcę zadać już nic
nie zależy, może Pan odetchnąć, bo już jest Pan na tych studiach, na których
tak Panu zależało, ale ja, a zapewne też moi koledzy i koleżanki poprzez te
rozmowy chcemy bliżej poznać osoby, z którymi będziemy mieli przyjemność
pracować, mam nadzieję, że co najmniej pięć lat. I chciałam mianowicie zapytać
czy przypominają się Panu, kojarzą się jakieś sny w dziejach ludzkości, które
były znaczące, miały na coś wpływ, coś odmieniły, albo przeszły do historii,
opowieści, legendy, mitu?
Wydawało
się, że niemal słyszysz odgłos przełykanej śliny przez chłopaka, że widzisz jak
bieleją mu czubki palców, którymi uczepił się rantu starej, drewnianej ławki,
chociaż było to niemożliwe, bowiem czekałeś na swoją kolej przygotowując się w
ławce na prawo, z tyłu od niego. Z tego kąta na pewno nie było widać jego
bielejących czubków palców. Pewne było, że w tym milczeniu, które zapadło nie
ma treści. To było milczenie człowieka, który stał się jak w wierszu Witkacego:
Co
do mnie nic nie powiem
mam wrażenie jakby mi zdmuchnęło
wszystkie myśli spod czaszki
Jestem tylko przedłużeniem tego regulatora
Jakby mój mózg wbito niby na rożen na tę żelazną
dźwignię
-
Naprawdę nic Pan sobie nie przypomina? – teraz widziałeś to wyraźnie, że
drobna, siwa kobieta uśmiechała się ciepło, zachęcająco. – No dobrze, przypomnę
Panu bo na pewno Pan pamięta, tylko jak rozumiem ten stres Pana trochę zjada.
Jest na przykład taki sen, chociażby przywoływany przez kilku rzymskich
kronikarzy jak sen cesarza Konstantyna. W noc poprzedzającą jego bitwę z innym
pretendentem do władzy w ówczesnym Cesarstwie Rzymskim – Maksencjuszem przy Moście
Mulwijskim podobno przyśnił mu się znak krzyża i głos, który powiedział mu „In
hoc signo vinces” czyli „pod tym znakiem zwyciężysz, co miało mieć taki wpływ
na dzieje świata, że Konstantyn kazał wymalować ten znak na tarczach swoich
wojowników, mniej licznych niż żołnierze Maksencjusza i wygrał. Warto dodać, że
wygrał raczej z powodu błędów militarnych przeciwnika, ale już jako jedyny
cesarz zaprzestał prześladowania Chrześcijan i wydał edykt mediolański w którym
gwarantował tolerancję wszystkich wyznań. I to był dziejowy przełom, który swój
początek miał być może w owym znaczącym śnie młodego pretendenta do cesarskiego
tronu…
Widać
było, że chłopak kompletnie tego nie może pamiętać, bo trudno pamiętać coś,
czego się nigdy nie wiedziało. To chyba dawało się przeczytać z jego jasnego
oblicza.
-
To wprawdzie wiedza historyczna – powiedziała wciąż uśmiechając się siwa, drobna
kobieta - ale po pierwsze jak Pan wie rezydujemy w budynku użyczanym nam przez
Instytut Historii, co jakoś tam nas zobowiązuje, a po drugie jak wspomniałam i
chciałabym, żeby Pan o tym starał się pamiętać w czasie swoich studiów, że my
tutaj na psychologii nie wynajdujemy prochu, proch został już wynaleziony.
Niemal żadne z zagadnień jakimi zajmują się moi znakomici koledzy i koleżanki,
a mam nadzieję, że może Pan kiedyś do nich dołączy – nie zostało postawione
przez psychologię jako pierwsze, ale trafiło do tej dyscypliny skądś wcześniej,
z filozofii, z historii, z biologii, religii, tradycji duchowych. To bardzo
ważne, bo pozwala lepiej rozumieć czym my się właściwe zajmujemy i po co. No, a
teraz proszę odetchnąć, wszystko w porządku, spotkamy się już niebawem.
Komentarze
Prześlij komentarz