Czasem tak trzeba, zawieszenie zbira (środa)

 9 lutego 2022, środa



ak, nazywam się Radek Wiśniewski i owszem, dwa lata temu wspólnie z Marcinem Zegadło założyliśmy wspólnie fanpage na Facebooku poświęcony czytaniu książek pod nazwą "Księgozbiry". Zaczynaliśmy z pewną nieśmiałością, z założeniem, że piszemy dla garści znajomych, może dla środowiska, może dla krewnych i znajomych królika autorów i autorek, których utwory nie mogą liczyć na masowy odbiór.



I na początku, kilka pierwszych miesięcy kiedy mozolnie budowaliśmy koncepcję, grupę odbiorców - wydawało się, że tak to właśnie będzie wyglądało. Każdy z nas raz na dwa tygodnie napisze recenzję, z czego wyjdzie nam rytm jednego tekstu tygodniowo do umieszczenia w serwisie i udostępnienia tu i ówdzie w ciągu 2 dni od ukazania się.

Z czasem jednak nasze „Księgozbiry” okazały się projektem nie tylko dla znajomych. A w ostatnich miesiącach zdałem sobie sprawę, że jednak nie nadążam, zwyczajnie nie daje rady. Czytam za wolno, a jeszcze wolniej piszę Nawet wiem dlaczego.

Po pierwsze – ciągle pracuję nad swoimi tekstami i książkami, które mam umówione tu i ówdzie. Nie, nie jestem gwiazdą, nie pobrałem sutych zaliczek, za które ktoś mnie pozwie. Ale jak się umawiam, to za pieniądze czy bez - staram się wywiązywać.

Po drugie - zorientowałem się, że czytam książki pod pisane książki - a to nie zawsze jest pasjonujące dla czytelników. Co więcej - wiem, że tak będzie dalej. To się nie zmieni. Moje plany dotyczące pisania determinują moje listy lektur.

Po trzecie - dla Marcina "Księgozbiry" stały się z biegiem czasu centralnym projektem podczas gdy dla mnie coraz bardziej marginalnym. Nie miejsce tutaj i okazja by mówić ile ich ciągnę jak te sroki za ogony, ale ci co mnie znają wiedzą, że zawsze ciągnę tych rok dużo za dużo. No i czasem muszę wykonać tak zwany odstrzał sanitarny ogonów.

A z kolei - staram się wywiązywać, napisałem to, prawda?

A nie tylko napisałem, ale staram się czynić.

Ale skoro o ty mowa - po czwarte - czytam sporo, ale w rękopisie, pdfie rzeczy, które wydajemy w Stowarzyszeniu w Brzegu, albo - rzadziej - dla innych wydawców. Ale o czytanych rzeczach w rękopisie - nie pisze się tekstów krytycznych, bo trudno nazwać recenzją tekst o książce do której dostęp ma jedynie redaktor/wydawca i nikt więcej. To trochę nie fair, bo czytelnik nic z wiedzą o tej książce nie może zrobić, nie ma jak skonfrontować swoich odczuć ze zdaniem recenzenta. To może jest jakiś pomysł – pisanie o tym co kraży w pdfie, wordzie, czasem latami - ale nie pasuje zdecydowanie do formuły "Księgozbirów". To jasne.

Na to wszystko nakładają się okoliczności zawodowe, osobiste, rodzinne o których wypada napomknać, nie wypada rozwijać tematu.



Istotny jest wniosek i konkluzja - zawieszam swój udział w "Księgozbirach".

Nie lubię nadto poddawać się fikcji, a mój udział w tym projekcie w ostatnich miesiącach był raczej fikcyjny.

Nie, nie doszło między nami do żadnej kłótni. Nikt nikomu ojca harmoszką nie zabił. Marcin sam prowadzi serwis od wielu tygodni,a ja od lata 2021 roku podrzuciłem do niego łącznie trzy teksty. Trzy. W pół roku. Czujecie to?

Po angielsku się na to mówi - "face the facts". Nie umiem tego równie lapidarnie przetłumaczyć na język polski. 

Zostają w moich rękach sznurki i uprawnienia administracyjne. Z różnych powodów, na wszelki wypadek. A wiemy, że takie wypadki zdarzają się w ciele fejsboga. Na taki przypadek lepiej, żeby dostęp do strony miała więcej niż jedna osoba.

Jednak to adminowanie pozostanie tylko tytularnie, jako backup-admin. Fakty są takie, że z dniem 10 lutego, chociaż faktycznie od wielu tygodni, "Księgozbiry" składam w ręce Marcina w całości.

Przechodzę na pozycję śpiącego zbira.

Powstanę, kiedy przyjdzie czas. 

A jak nie przyjdzie - to nie.



Jak ten Giewont.



Komentarze

Popularne posty