Podejrzanie łatwe apele poległych. Stanisław Zieleń (1932-2022), piątek

4 lutego 2022, piątek

W końcu ósmej klasy podstawówki byłem imbecylem matematycznym. Kretynem. A wtedy, żeby dostać się do szkoły średniej trzeba było zdać egzaminy wstępne. O ile pamiętam, każda szkoła średnia miała swoje egzaminy, więc nigdy się nie widziało na co się trafi. A ja byłem imbecylem i miałem liczne problemy emocjonalne i szkolne, podstawówki nie lubiłem a ona mnie też.
Miałem kłopoty z rosyjskim, bo się zacinałem i jąkałem i nie byłem w stanie publicznie czytać czytanek. Ta sama historia z rozwiązywaniem zadań przy tablicy z fizyki czy chemii. Z wuefu też nic nie umiałem i byłem zagrożony regularnie co pół roku. No i nigdy nie nauczyłem się grać z nut na flecie prostym, więc to samo zagrożenie co pół roku z muzyki. I do dzisiaj jak widzę nuty to głupieję ze strachu i nerwów. Już tak zostało.
No ale najgorsze było to, że wstępne do liceum pisało się z polskiego i matematyki. Tylko. Z polskiego było wiadomo, że sobie dam radę. Ale z matematyki było wiadomo, że polegnę przed startem.
Ratował mnie Sąsiad od klasy szóstej chyba, takimi domowymi korepetycjami, ale szło ciężko. Sieczka w mózgu i beton. Jeszcze tak żeby z klasy do klasy się prześlizgnąć, to jakoś wystarczało, ale było wiadomo, że bez cudu nie wyskoczę z tej podstawówki wyżej zawodówki skrobania pięt tarką do prania.
No, a z moją psychiką by mnie ekipa w takiej zawodówce pewnie dojechała na amen.
I Sąsiad powiedział chyba mamie, że został już tylko Pan Zieleń. Że to człowiek, który sam pisze testy, pytania egzaminacyjne, podręczniki i jak nie On, to nikt. I jakoś Mama się dogadała z Panem Zieleniem, że mnie wyprostuje. Było kilkanaście ledwie tygodni. Wiosna. Ósma klasa. No wiecie, takie momenty w życiu się pamięta. Budzi się świadomość, świadomość.
Jeździłem do Niego do domu, moim rowerem co miał białe siodło, koła i pedały, żeby stało się wedle słów piosenki "Biały rower bardzo chciałbym mieć, cały biały i pedały też". Raz się podobno spóźniłem i Pan Zieleń wywalił mnie za drzwi. Nie pamiętam tego. Ale podobno tak było. Mimo, że niby płatne te korepetycje, ale mimo tego wiadomo było, że te korepetycje są mnie bardziej potrzebne niż Jemu kilka złotych.
Pamiętam Jego mieszkanie na osiedlu Westerplatte w Brzegu, mały pokoik zapchany książkami i spokój. Mimo tego, że raz mnie wywalił za drzwi, to jednak ja tamtego wydarzenia nie pamiętam, tylko pamiętam jego spokój, który mi się udzielał, kiedy tłumaczył mi jak takie zadania się rozwiązuje. Krok po kroku. Z anielską cierpliwością i, rzekłbyś, nieśmiałym uśmiechem błądzącym po twarzy.
Jakby zwyczajnie mnie lubił. Mnie. Matematycznego imbecyla, który zajmuje mu czas.
I uratował mnie. Zdałem, poszedłem dalej.
Im jestem starszy, tym wyraźniej widzę, że to, że mogę robić to co robię i żyję relatywnie nieźle, sensownie - zawdzięczam ludziom, którzy jakby byli nie przypadkiem rozstawieni w kluczowych punktach tego pokręconego toru przeszkód.
Tutaj ktoś rzucił koło ratunkowe, tam popchnął, żebym nie wyleciał z koleiny, tam podał rękę, kiedy wydawało się że tonę i nie ma szans, pójdę na dno.
Pan Zieleń był jedną z tych osób.
Tak to z bożej łaski literat oddaje dzisiaj hołd Matematykowi,
ale przede wszystkim dobremu człowiekowi.
Skąd to wiem, że to był dobry człowiek?
Bo takie rzeczy promieniowały od takich ludzi jak Pan Zieleń.
Z tego co wiem, nie tylko mnie jednego uratował.
Ten sam typ co nasz nieodżałowany Corner, Jan Róg. Pan od Fizyki.
Niby umysł ścisły a jednak humanista.
To z kolei poznawało się po tym, że nie miał tendencji do absolutyzowania swojej specjalności, swojego przedmiotu. Rozumiał, że są ludzie, którzy w jego dziedzinie są trochę imbecylami i trzeba im pomóc pójść dalej.
To jest jakaś miara wielkości, tego typu skromność.
I jeszcze jedno. Szukałem zdjęcia w internecie Pana Zielenia. Nie ma.
Za to wyskakują dziesiątki zdjęć i skanów okładek podręczników do matematyki, które napisał. To chyba także wiele mówi o człowieku. Obecny jest tylko przez dzieła rąk swoich.
Dzisiaj w moim Brzegu pożegnanie Pana Zielenia. Nie będzie mnie, ale chciałem powiedzieć, że ja z kolei nie byłbym tutaj gdzie jestem gdyby nie Pan Zieleń.
Kłaniam się Panu, Panie Stanisławie.
I dziękuję.




[Stanisław Zieleń 1932-2022]

Komentarze

  1. Bardzo Panu dziękuję za wzruszające wspomnienie o Tacie.
    Sławek Zieleń

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty