Prawdziwy koniec roku (poniedziałek)




7 lutego 2022 (poniedziałek)


Dzisiaj chciałem napisać o końcu roku, który obchodzę od wielu już lat niemal po chińsku - w lutym.

Bo ja rok 2021 kończę 31 stycznia roku 2022, niektórzy to już wiedzą, jeżeli obserwują mnie dostatecznie długo.
Do 31 stycznia składa się rozliczenia projektów z poprzedniego roku,
często do tego dnia pisze się ostatkiem sił coś tam pod projekt stypendialny,
do tego dnia też wysyła się książki do wielu kapituł bardzo ważnych nagród literackich
których owiane mgłą tajemnicy obrady zastępują nam życie literackie.
Swoją drogą, dlaczego - skoro w komisjach sejmowych są mikrofony i kamery i możemy na żywo się przekonać o klasie intelektualnej posłów i posłanek oraz Carycy Katarzyny - dlaczego obrady szczególnie ważnych komisji konkursowych nie miałyby być nagrywane?
To byłyby pewnie nudy, ale coś byśmy wiedzieli.
Myśmy tak w Brzegu robili - nagrywaliśmy na radiowy dyktafon obrady, a potem Tomasz Zacharewicz robił z tego taki radiowy klip, który puszczaliśmy na wręczeniu nagród.
Potem przestaliśmy nagrywać bo ludziom teraz się nie chce jechać na obrady jury tylko obradują emailami. Ale wtedy tym bardziej zostaje zachowana do wglądu linia argumentacji i punkty sporne.
Tymczasem, co roku ten sam kadryl w wyniku którego od jednej piątej do jednej trzeciej nakładu każdej książki trafia do jurorów. Ja wiem, pisałem o tym w zeszłym roku. Było trochę rozmów o tym.
Napisał do mnie wtedy Pan Marek Radziwon, że oni wszystko starają się czytać i że u nich, w staromodnej „Nike” nikt się niczego domaga tylko żeby książki wysłać i tyle, nawet pisma przewodniego nie potrzeba. I nawet napisał do mnie - Panie Radku, nawet warto wysłać książki trochę wcześniej to jurorzy mają wtedy więcej czasy na czytanie.
No ale "Nike" jest naprawdę staromodna. Termin do końca lutego i czas na czytanie oraz uzgadnianie stanowisk do jesieni.
Ale kolejne nagrody i kolejne regulaminy trzymają się mocno.
Mieliśmy pisać list wspólny małych wydawców do publicznych gestorów kasy na te nagrody, żeby się rymsnęli patelniami w łeb z tymi wymogami, bo są naprawdę miejscami głupie.
I mają charakter szykany wobec małych i dzielnych oficyn robionych przez pasjonatów,
ostatnich ludzi w tym kraju którym się może chcieć wydać książkę, która jest ciekawa,
chociaż ryzykowna.
W tym roku jeden z organizatorów napisał, że do każdego zgłoszenia do nagrody na książkę roku należy dołączyć pisemne uzasadnienie zawierające też dorobek artystyczny autora lub autorki.
Czyli co będzie tam oceniane? Dorobek czy książka roku? To może jeszcze zdjęcie twarzy i całej sylwetki jak to nie które zarządy korporacji sobie życzą dołączać do niektórych ofert pracy?
Rzuciłem te formularze na spotkaniu stowarzyszenia i powiedziałem macie, myślcie, piszcie. Ja napisałem w uzasadnieniu jednego zgłoszeń taką parafrazę Franza Maurera
- bo to dobra książka była.
Ale nie wiem czy to znalazło uznanie organizatorów i jurorów.
A z kolei jakiś czas temu dostaliśmy od jednego z organizatorów do biblioteki zestaw książek zgłoszonych do nagrody. Cieszyliśmy się, bo w naszej piwniczce chcieliśmy dac nowe życie tym książkom.
Mieliśmy taki dziki plan, żeby wydawać co roku antologię debiutów poetyckich. To nawet chwilę wydawało się mieć sens.
No i jak poprosiliśmy organizatora to nam wysłał pakę nie tylko debiutów, ale wszystkich książek zgłoszonych do nagrody. Nagroda przyznana, jurorzy obsłużeni.
No i rozpakowujemy ten zestaw, co to niby był pod obradami, a tam książka, ale nawet folia nie rozerwana.
Było wesoło i nagle w naszej piwnicy zrobiło się smutno.
Patrzyliśmy na książkę, nie pamiętam jakiego autora, która wróciła właśnie z obrad jury nagrody literackiej i nawet nie była rozcięta folia, czyli nawet nie to, że juror jeden z drugim nie przeczytał pół zdania z tej książki. Nie. Nawet nie rozciął folii.
Jakby ktoś właśnie nam oświadczył, że jednak nie ma nadziei.
Nic się nie zmieni.
I czasem się zastanawiam czy tego nie zaprzestać. Przestać zgłaszać książki do nagród, wysyłać według listy milczących redakcji czasopism, portali i krytyczek. Ogłosić - że każdy kto chce dostanie pdf na email, a kto chce niech wyśle ofrankowaną kopertę zaadresowaną do siebie. W zamian prosimy tylko zdjęcie, selfiaka z książką i wybranym cytatem, który przypadł do gustu,
albo
dopisek, że książka do dupy, robię sobie z nią zdjęcie tylko dlatego, że o to prosili i książka była za darmo, a teraz użyję tej książki jako podkładki pod gorący czajnik, albo wstawię pod nogę stołu w kuchni, bo krzywą mam podłogę.
Wszystko byłoby lepsze niż milczenie owiec.
I zafoliowanych, nigdy nie przeczytanych książek.
Może znowu zaczęlibyśmy rozmawiać o tym co czytamy. Od podstaw.

Komentarze

Popularne posty