A potem wybuchła wojna (wtorek)

 


8 marca 2022 (wtorek)


1.

Sześć lat temu Borys przyjechał do Polski czytać swoje wiersze pisane w okopach Donbasu. Wyobrażaliśmy sobie Bóg wie co, może to, że wydane przez nas „Wiersze z wojny” dokonają jakiegoś wyłomu w świadomości. Nie tylko literackiego, ale szerzej patrząc – w myśleniu o Ukrainie, Ukraińcach. To, co wydaliśmy, to w zasadzie nie były wiersze, albo raczej były nimi z nazwy. Suche, wersyfikowane notatki pisane pod ostrzałem koło wsi Piaski opodal donieckiego lotniska cywilnego zrujnowanego przez dziesiątki godzin bombardowań i walk na bliski dystans z tak zwanymi separatystami, o których cały świat wiedział, że nie są żadnymi separatystami i że takich mundurów, broni, oporządzenia, łączności – nie można sobie kupić w każdym sklepie. Nic takiego jednak tamtej jesieni 2016 roku nie nastąpiło. Żadnego wyłomu nie dokonaliśmy, chociaż w sumie jeden się trafił. Borys Humeniuk czytał wiersze w kilku miastach Polski, ale spora część publiczności przybyła na spotkania to byli sami Ukraińcy. Natomiast wyłomem było to, że musieliśmy odwołać ostatnie trzy spotkania na Podkarpaciu. Podobno dzwonił do bibliotek sam Marian Kowalski, ówczesna gwiazda polskiego faszyzmu. Po jego telefonach dyrektorzy bibliotek oddzwaniali do mnie, z informacją, że cyt. „nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom spotkania poetyckiego”. Naprawdę, tak usłyszałem. I rzeczywiście tego jeszcze nigdy wcześniej ani później jeszcze nie grali. Borys wtedy chciał się wycofać z całej trasy, był gdzieś pomiędzy Warszawą a Gdynią i napisał mi, że ma już dosyć, że chyba nie jest mile widziany w Polsce, a w każdym razie nie wszędzie. On, żołnierz i poeta z Ukrainy.


Być może stało się tak dlatego, że premiera "Wierszy z wojny" zbiegła się z premierą filmu "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego. Oczywiście sam twórca filmu temu wielokrotnie zaprzeczał, iżby leżało to w jego intencjach - ale film ewidentnie przyczynił się do gwałtownego odnowienia resentymentu do Ukrainy, Ukraińców, rozdrapał stare rany, których nie było jak zagoić i zaleczyć. Nie było jak, bo takie sprawy mogą w spokojnej atmosferze załatwiać wolne i światłe społeczeństwa dysponujące naddatkiem czasu, sił i środków. Tak jak to chyba wydarzyło się między Polską i Niemcami w ostatnich trzydziestu latach. Jakieś resentymenty próbują odgrzewać i tutaj politycy nie bardzo mający jakąkolwiek receptę na przyszłość, ale bez wielkiego powodzenia. Jak wspomniałem - z Ukrainą zabrakło czasu. Trudno o takich sprawach rozmawiać pod presją to raz. A dwa trudno rozmawiać, gdy nasza polityka zagraniczna zamieniła się wiele lat temu w politykę wewnętrzną tylko prowadzoną innymi środkami.


Koniec końców udało się z Borysa namówić, ale trasę zakończyliśmy o ile pamiętam w Krakowie skąd Borys pojechał do siebie. Nie urwał nam się kontakt potem, ale znacznie rozluźnił. Rodzaj osadu po Polsce i Polakach w nim na pewno został. Borys malował, jakoś się żyło.


2.

Aż tu nagle wybuchła wojna. Napisałem do Borysa co u niego, czy jest bezpieczny. Podobnych wiadomości 24 lutego wysłałem kilkanaście i zanim nie ustaliły się fronty tej wojny, która wydawała się być błyskawiczną, a zamienia się, kiedy piszę te słowa, w pozycyjną – powtarzałem tę czynność codziennie rano. Borys napisał oszczędnie na pytanie gdzie jest,że w dobrym miejscu. Na pytanie czy jest bezpieczny odpisał tylko znakami +/-. Domyśliłem się, że poeta i malarz, lat 57, którego już w czasie Donbasu nie chcieli przyjąć do żadnej regularnej jednostki coś kombinuje. I kilkadziesiąt godzin później zobaczyłem na Facebooku zdjęcie Borysa czekającego na broń, potem przejmującego broń, piszącego do okupanta, który nie mógł przeczytać jego słów – „witajcie w piekle”. A potem krótkie wpisy, teraz już dzień po dniu. Zdjęcie i kilka słów, jak każe algorytm Facebooka.


„Obudziłem się. Szukałem kawy i gorącej wody. Wczorajszy wieczór pokazał nam, że nie mamy krótkofalówek, a potrzebujemy noży, latarki, pianki do spania zamiast materacy, termosów, urządzeń noktowizyjnych, przynajmniej jednego.”


(Zdjęcie kwatery oddziału Borysa, wygląda na zaplecze sklepu, ludzie siedzą wokół stołu na krzesłach obitych dermą)


„Trzy termowizory w niezawodnych żołnierskich rękach. Dziękuję wam bracia i siostry. Potrzeby: wciąż brak krótkofalówek i granatów przeciwpancernych, RPG itp. Dawajcie znać, Gotowy do drogi.”


(Borys z towarzyszem broni, w rękach pudełka, futerały ręcznych termowizorów)


„Alarm powietrzny. Cała drużyna. Ogrzejmy zimne kijowskie niebo własnymi sercami.”


(Znowu przyciemnione zdjęcie z kwatery, może to jednak piwnica a nie zaplecze sklepu?)


„Wychodzę. Na pole walki. W czapce. Z erkaeemem w aucie trochę niewygodnie, ale erkaem to nie jest kałach”


(Selfie w czapce, widać drewnianą kolbę ręcznego karabinu maszynowego RPK, lufa w dół, pewnie zawadza o podłogę)


„Kochani, nie przysyłajcie mi filmików, linków i innych bzdur bo odrywacie mnie od roboty i pójdziecie tam gdzie ruskij korabl. Dzięki za zrozumienie”


(Znowu selfie, tym razem w hełmie kevlarowym, znowu kolba RPK przy twarzy, chyba w samochodzie osobowym)


„Śniadanie wojskowe. Raport: Rosyjska kolumna wojskowa składająca się z 120 pojazdów opancerzonych została zmniejszona o połowę. Kawa z poczuciem spełnionego obowiązku. Pracujmy nad tym dalej.”


(Kompozycja niemal malarska, w perspektywie – kubek kawy, jabłko, pomarańcz, magazynki nabojowe, fragment RPK z zespołem zamka)


„Kto nie wie co jest, ten nie zrozumie mojej radości. To jest bzik chłopaki i dziewczyny, gdy każdy pancerz takim sieknięciem można rozbić na atomy węgla, łącznie z czołgiem. Pamiętajcie: zabijemy ich wszystkich. Życzcie nam powodzenia na polowaniu.”


(Selfie w plenerze, tym razem przy twarzy wylot wyrzutni przeciwpancernej RPG, hełm z Kevlaru)


Piszę w komentarzach zazwyczaj tylko jedno. Borys, nie daj się zabić.


3.

Teraz, kiedy piszę te słowa posty Borysa, poety i żołnierza mają setki udostępnień, zatem można założyć, że czytają je tysiące, może dziesiątki tysięcy osób. Książki Borysa – wydane w nieco większym niszowy nakład nagle zaczęły się znowu sprzedawać. Nie jakoś szaleńczo, ale w ogóle. Cały przychód i tak przeznaczamy na pomoc dla ukraińskiego batalionu medycznego „Hospitallers”. Jednak co ciekawe – na batalion zebraliśmy wielokrotnie więcej wpłat niż sprzedaliśmy książek. Tak jakby wszyscy wokół chcieli owszem, wpłacić, ale niekoniecznie byli zainteresowani tym, że przez te wszystkie lata wydano w Polsce dziesiątki książek ukraińskich autorów i autorek. Niektóre w nakładach niedużych, inne w nakładach większych. A szacunek to nie tylko dawanie, ale tez postawa aktywnego zainteresowania drugą osobą, Innym. To uznanie, że ten inny, któremu pomagam, ma także mi coś do zaoferowania, że coś od niego chcę. Samo dawanie nie jest postawą szacunku. Szacunkiem jest włączenie Innego do pełnoprawnej wymiany, uznanie swojej niepełności. Mam wrażenie, mimo ogólnopolskiego zrywu do pomagania Ukrainie, że ten drugi krok – kiedy patrzę przez swój peryskop – mamy ciągle przed sobą.


Marzy mi się żeby, kiedy ta wojna już się skończy – zainteresowanie ukraińską poezją, literaturą nie zgasło wraz z dopalającymi się pożarami Charkowa, Sum, Kijowa. Marzy mi się, żeby Borys mógł wrócić do Polski opowiedzieć swoją historię i żeby nikt do mnie nie dzwonił wtedy z informacją, że nie może zapewnić bezpieczeństwa spotkaniu literackiemu.








Komentarze

  1. Nie stać Cię na dyskusję jak widać, stąd jak widzę blokada. Przytoczyłem tylko fakty, z którymi nie byłeś w stanie podjąć dyskusji. Nawet link z GW był niepolityczny? Zdradzili ideały prawdziwego rewolucjonisty? Jak tam się żyje w bańce, fajnie na pewno? Jak tam tolerancja, dialog, argumenty, szacunek dla innych poglądów? Z jednej strony piszesz o tolerancji, a z drugiej cały czas jedziesz najprymitywniejszą rosyjską propagandą. Nie zastanawia Cię, czemu na białoruskiej granicy są sami mężczyźni, , a na ukraińskiej kobiety i dzieci? Nic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nie chce mi się z Tobą gadać i uszanuj to póki piszę jeszcze Ciebie z wielkiej litery były kolego. Chociaż w zasadzie za zdanie o najprymitywniejszej rosyjskiej propagandzie powinniśmy się już więcej nigdy nie widywać i nie podawać sobie ręki. Także drobi Robercie - idź w chuj i nie wracaj.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty