Ten post nie spełnia standardów naszej społeczności (poniedziałek)


 9 maja 2022, poniedziałek

[The Land of Confusion. Słowo o czołgach z Polski]
The illegal and unprovoked invasion of Ukraine is continuing.
Front pełza. I to dobrze, że pełza, bo jeżeli pełza, to znaczy, że ruskim idzie źle albo bardzo źle, a jeżeli idzie dobrze, to z trudem. Brytyjskie źródła wywiadowcze mówią o tym, że jedna czwarta związków taktycznych kacapskiej armii poniosła na Łuku Donbasu takie straty, że utraciła zdolności bojowe.
Przypomnę to jest jedna czwarta już zmniejszonej o jedną czwartą pierwotnej armii inwazyjnej. Czyli obrazowo rzecz ujmując - ze 117-119 Batalionowych Grup Taktycznych zostało na początku kwietnia w linii około 90, z których przytłaczająca większość została skierowana na Łuk Donbasu i z tej liczby znowu około 25% już się do niczego nie nadaje.
Oczywiście można powiedzieć - chwilowo. Ludzi, w rozumieniu armatniego mięsa kacapy mogą uzupełnić chociażby ogłaszając powszechną lub częściową mobilizację, ale ludzi trzeba mieć w co uzbroić a straty sprzętowe wydają się niemałe.
Sądząc także po wyciąganych zapasach mobilizacyjnych. Oczywiście trupami i złomem można próbować zasypać przeciwnika i tak i tak, ale jak zwrócił uwagę jeden z komentatorów pilnie śledzący prasę w mordorze, niejaki @Marcin Strzyżewski - na razie pogrzeby, te oficjalne gierojów operacji specjalnej odbywały się głównie w najbardziej ubogich częściach rosji kacapskiej.
Link do kanału Marcina podam w komentarzu. A to już trzeci zacny Marcin, którego warto śledzić jako komentatora tej wojny. Marcin Jop rozkminia sprawy od strony historii wojskowości, szczegółowo i z naukową wstrzemięźliwością. Marcin Ogdowski był w Donbasie, bywał na misjach, wie co to znaczy słyszeć gwizd kuli, która była dla ciebie koło ucha, kiedy pisze, to wie o czym pisze i ma swoje źródła bezpośrednie. No i dochodzi teraz Marcin Strzyżewski, który dzień zaczyna od herbaty i lektury "komsomolskiej prawdy". Też należy uchylić ronda kapelusza przed człowiekiem. Patrzajcie w komentarze, już tam jest.
No i wracając do sprawy mobilizacji - młodzież Petersburga i Moskwy na razie największy dramat przeżywa w związku zbanowaniem na instagramie, ale może do woli pomstować sobie między sobą na zgniły zachód i nazistów, z których składa się cała reszta świata oraz przeżywać szczytowanie na dźwięk słowa "pabieda". No, bo raczej jeszcze nikt ich ani ich kolegów w kamasze nie wsadził i nie pognał na umocnione punkty oporu w Popasnej czy Rubiżnem.
Ciekawe co by się z nimi działo i ich rodzinami gdyby to oni zaczęli wracać do Moskwy, Tweru, Wyborga, Petersburga jako Gruz200.
Nikomu do tej jawnej mobilizacji nie musi się spieszyć.
Wiecie pewnie świetnie, że teraz od wielu tygodni jest epidemia ognia w rosji. Płoną okręty, bazy, domy, wydawnictwa, składy paliw, amunicji.
Wczoraj miał zostać podpalony przez sztorm niedopałków zwarty z wadliwym czajnikiem elektrycznym okręt "Admirał Makarow". To nie był jakiś stary rupieć, został przyjęty do służby w 2017 roku, więc instalację elektryczną miał sprawną, raczej. Ptaszki ćwierkają jednak że nie chodziło o niedopałek, ale nie uchylił się od ukraińskiego pocisku rakietowego "Neptun". Jak dobrze policzyć to piąta ofiara Klątwy Wyspy Węży.
Korweta "Walerij Bykow", "Moskwa", dwa kutry typu "rapotor" i teraz "Admirał Makarow". Cieszy serce, ale nie zmienia podstawowego faktu, że blokada morska ukraińskiego wybrzeża trwa i przez to eksport ukraiński spadł do 35% swojego przedwojennego poziomu. Nie ma pomysłu jak pomóc taniemu, ukraińskiemu zbożu ominąć tę blokadę.
Musiałaby jednak interweniować flota NATO. I byłby dobry pretekst z tym zbożem. Ale czy ktoś podejmie to ryzyko?
Chciałem Wam jednak opowiedzieć o rzeczy która pojawiła się i umknęła, a wydaje mi się ważna, niezwyczajna. Łamiąca wszelkie analogie i skojarzenia historyczne. Ja sam mam takie nachalne skojarzenia. One wypływają z polskiego serca, lęgną się w polskiej głowie, bo nie ma dobrego języka, nie ma kompletnej opowieści i jeszcze jakiś czas nie będzie o tej strasznej ale i niezwykłej walce.
Stąd te skojarzenia, parafrazy, zestawienia. 1939, 1944. Warszawa, Westerplatte, Wizna, Mariupol, Czernihów, Browary. Ale to jest bardzo zdradliwe.
To może służyć tylko do wyrażenia bliskości i szacunku dla bohaterów, ale nic nie opisuje, nic nie objaśnia, bo poznawczo te porównania i analogie od dawna nie mają sensu.
Bo czy ktoś w 1939 roku wysłał Polsce 1/3 swoich aktywnych sił pancernych na pomoc?
Posłuchajcie. Otóż pewnie mignęła wam informacja, że Polska przekazała Ukrainie czołgi T-72. Liczby się różnią - było ich 230,może 232, albo 236, a może 238.
W wojsku polskim czołgi do niedawna było łatwo policzyć bo były to:
c.a. 236 Leopardy 2
c.a. 232 PT-91 - czyli takie głębokie modernizacje dawnych sowieckich T-72 w praktyce dających prawie-nowy czołg
i około 300 T-72M i T-72M1R
Te ostatnie były modyfikowane, co nazywano modernizacją w ostatnich latach. Zerowano i resursy, przeprowadzano kapitalne remonty, wymieniano system łączności, dodano nowe przyrządy celownicze, w tym te termo i i noktowizyjne, system pozycjonowania GPS i - chyba najważniejsza rzecz - system zarządzania walką, czyli taki laptop, dzięki któremu dowódca czołgu, plutonu, kompanii, batalionu widzi walkę i bitwę tak jak gracz gry planszowej. Ma taki właśnie luksus. Wie i widzi wszystko.
Nie musi malować wielkiego "Z" na swoich czołgach, bo wie w każdej sekundzie gdzie są jego czołgi.
Miało być tych T-72 ileś tam, ale podobno jak się BUMAR zabrał za remontowanie i modyfikacje to się okazało że z 300 to do czegokolwiek nadawało się około 230 właśnie. Nie jestem specjalistą - różnie zaś specjaliści liczą 232-236-238.
No i te właśnie czołgi, świeżo co odnowione - w komplecie pojechały na Ukrainę.
Są gorsze od ukraińskich T-64, chociażby z powodu układu stabilizacji armaty - ukraińskie mogą strzelać w ruchu, polskie tylko z krótkich przystanków, ale ukraińska armia może te czołgi wchłonąć niejako z marszu.
Inna sprawa, że w większości ukraińskie wozy mają też dodatkowy pancerz reaktywny. Dla tych, którzy nie wiedzą - już wyjaśniam w prostych słowach co to jest i dlaczego jest ważne.
Wiele kierowanych pocisków przeciwpancernych, kuzynów i kuzynek np. słynnych Javelinów - atakuje czołg tzw, głowicą kumulacyjną. Taka głowica - upraszczając sprawę do imentu - eksploduje przed pancerzem czołgu i formuje strumień kumulacyjny super rozgrzanego metalu, najczęściej z tego co jest w głowicy, jest to zazwyczaj miedź. I ten strumień wyrzucony jest wąską wiązką przed pocisk w stronę pancerza i ma taką temperaturę i energię - że przepala go, czasem na wylot. Top się dzieje oczywiście w tysięcznych sekundy, gołym okiem tego nie zobaczysz.
No ale to jest strumień energii cieplnej co do zasady. A nie dzida, rdzeń pocisku. Więc pomysł pancerza reaktywnego polega na tym, że przed właściwym pancerzem ze stali czy tam różnych przekładańców, bo litej stali się już raczej nie stosuje - układa się odpowiednio uformowana kostkę z metalu zawierającą niewielki ładunek wybuchowy, który trafiony energia strumienia kumulacyjnego ma eksplodować z energią dokładnie w kierunku przeciwnym do strumienia kumulacyjnego.
Nadążacie jeszcze?
Czyli strumień wpada w strumień.
I się rozprasza i już nie ma takiej siły rażenia.
I ten cały wywód był po to, żeby powiedzieć, że te polskie czołgi przekazane Ukrainie nie mają takiego pancerza reaktywnego.
Także pewne wady są.
Nie wspomnę, że wszystkie wozy proweniencji sowieckiej mają wadę w postaci automatu ładowania, który jest taką karuzelą z pocisków u podstawy wieży. I jak coś w czołg trafi z boku, dobrze wyceluje między kołami nośnymi gąsienic - to przechodzi przez cienki w tym miejscu pancerz i trafia w amunicje, amunicja wybucha, wieża czołgu często leci na wiele metrów w górę, a w środku nikt nie zostaje żywy.
Jak w okrutnym frontowym dowcipie - ile pali ruski czołg? trzech tankistów.
No to mili państwo, nie tylko ruski, każdy rodem z sowiecji, który ma pecha.
No ale patrząc na to co ze składów mobilizacyjnych próbują wyciągać orki - nie jest źle. Chociażby dlatego, że - być może, tego nie wiemy na pewno czy pełne wyposażenie pojechało z naszymi T-72 - poziom świadomości sytuacyjnej ukraińskiej załogi w polskim T-72 będzie zupełnie inny niż kacapskiej.
A żeby zrozumieć wagę tego gestu z polskiej strony - przypomnę liczby. Te czołgi to było 33% naszych sił pancernych, wozy były świeżo po remontach i modyfikacjach.
U nas to jest definitywne pożegnanie sowieckiej technologii w wojskach pancernych. W tym kontekście, ex-post wyśmiewany przeze mnie zakup 250 amerykańskich czołgów "Abrams" nabiera sporo sensu.
Proszę odnotować , że publicznie, acz częściowo - odszczekuję moje krytyczne uwagi dotyczące kontraktu.
szczekanie jest w modzie, więc cóż.
Uaf, uaf, uaf.
I to z naszej perspektywy dobrze, że nasze czołgi trafią w ręce ludzi, którzy złoją porządnie naszego jedynego realnego wroga na wiele dekad w przód. Bo my sobie jakieś obstalujemy czołgi za rok czy za dwa. A ruska pancerna pięść po wojnie z Ukrainą będzie w gipsie wiele, wiele dłużej.
Żeby jednak sobie zdać sprawę ze skali polskiej pomocy dla Ukrainy - wielka, ludniejsza, bogatsza od nas Francja wysłała 12 armatohaubic Caesar, świetnych, ale powtórzę - 12.
Niemcy miały zrobić to śmo, sro - i na przykład wysłały rakiety p.lot. naramienne Igła, z których 1/3 nie nadawała się do użytku. Były dyskutowane zestaw samobieżne p.lot "Gepard", ale nie udało się póki co skołować do nich amunicji. Miały być stare czołgi Leopard1, chociaż z armatą słabszą niż polski T-72 a pancerzem, no cóż, Leoś1 zawsze uważany był raczej z wóz z papierowym pancerzem. No i miały być dostępne dla Ukrainy za rok. teraz mowa jest o tym, że wyślą Niemce te czołgi ale w 2023 roku. Wiecie jak już wojna się skończy i nie będą mogły uszkodzić żadnego kacapskiego czołgu.
No tak. Niemcy. Kanclerz ma na imię Olaf. I wygląda jak plastuś. No czego ja się spodziewałem. Prędzej komik zostanie herosem jak z Marvela niż plastuś o imieniu Olaf przejdzie przez ucho igielne.
Polska oddała Ukrainie 1/3 swoich sił pancernych.
Powiedzieć, że jestem krytyczny wobec rządzącej nami pseudonarodowosocjalistycznej szurii - to za mało.
Nie będę tego rozwijał.
Błaszczak minister budzi moje jak najgorsze emocje, a kiedy go widzę czuję, że coś w garażu mi butwieje.
Ale.
Nawet w takich warunkach, nawet kłamcy, obłudnicy, złodzieje i oszuści potrafią zrobić coś, co jest w zasadzie niekwestionowanym dobrem i to nie dobrem bezkosztowym, co starałem się wykazać.
Dać naszym braciom krwawo walczącym ze złem, które wypełzło z piekła - broń do ręki - tak, uważam że to niekwestionowane dobro. Nie gest, ale konkret.
Wiem, że nasi bracia użyją tych czołgów tak jak na to zasługują.
Zło musi wrócić tam skąd wyszło.
Do piekła!

Komentarze

Popularne posty