Podejrzanie łatwe apele poległych. Mariusz Gajkowski. (Sobota)


 


30 lipca 2022, sobota

Od lat się nie widywaliśmy. Wybrał drogę księdza w kościele polskokatolickim, wcześniej zdaje się odszedł z redakcji, a sama redakcja jakoś rozmyła się, rozpadła, może mnie pamięć myli, ale zaraz po cudnej imprezie z okazji 5-lecia "Undergruntu".

Tak. To dlatego moje notatki w "Odrze" od lat noszą dziwny tytuł o który trochę się z redaktorem spieraliśmy i który trochę dziwi czytelników. Notatki z undergruntu. Dlaczego nie z undegroundu?

Właśnie dlatego, że na początku mojej przygody z literaturą była redakcja "Undergruntu" w Toruniu przy ulicy Łaziennej. A szefem tej redakcji był Mariusz Gajkowski, chociaż nie wiem czy koledzy go nie wybrali dlatego, że był wyraźnie od nich, jakby drobniejszy. No bo tak Cielecki - wieloklud, Giedrys Starszy - wielkolud, Onichimowski - wielkolud, Giedrys Młodszy - wielkolud. Jak potem kiedyś do Brzegu przyjechał afiliowany przy nich luźno kolega Tabaczyński to zapytałem zrozpaczony czy tam na północy naprawdę nie ma literatów normalnym rozmiarze? No był. Mariusz.

Zawsze trochę wycofany, spokojny, idealny zięć, ułożony, akuratny- tak mówiły starsze panie o takich chłopakach. Tak myślę, że nie przypadkiem był naczelnym. Bycie redaktorem nie ma w sobie nic z romantyzmu. To pieczołowita, ale mało efektowna robota. Widać mu szło, udawało się. 

Także wyznaję szczerze - nie widywaliśmy się od dawna, od dawna nie rozmawialiśmy, ale przecież nie da się określić kilkunastu miesięcy współpracy wtedy inaczej jak doświadczeniem formacyjnym. Jakie czasy takie doświadczenia. Jazda pożyczonym od mamy Seicento drogami wojewódzkimi w nocy, jakiś postój przy drodze koło bazy śmigłowców pułku w Inowrocławiu, bo mgła, chińskie zupki, noclegi na podłodze byle gdzie, krążenie po Toruniu, uparte wirowanie.

I przekonanie, że robimy coś sensownego, na co ktoś czeka. Naprawdę sprzedaż "Undergruntu" wówczas w empikach oscylowała koło 90% nakładu, naprawdę zwroty obejmowały egzemplarze z których ktoś wykradł zafoliowane razem z pismem książki z wierszami.

I Mariusz jest częścią tej legendy ludowej, tamtych czasów, mojego świata, życia, biografii roczników siedemdziesiątych.

Wczoraj się dowiedziałem, że nie żyje, że dwa tygodnie temu się zabił. Miał problemy, pisała o tym prasa. Ale ja wolałbym, żeby go ktoś, kiedyś wspomniał raczej jako współtwórcę legendarnego toruńskiego "Undergruntu". Chociażby dlatego, że był moim pierwszym naczelnym, chociażby dlatego, że w serii "Undergruntu" debiutowałem książką z wierszami, obok Grześka Giedrysa, Marcina Cieleckiego i dobrze mi z tą świadomością.

Nie mogę tylko nigdzie teraz znaleźć Jego zdjęcia. Mam tylko na półce wspólnie tworzone numery "Undegruntu", zaraz obok "Więzi". Patrzę na półkę nad biurkiem, myślę o Mariuszu i wydaje mi się, że to towarzystwo na półce nie jest przypadkowe.


Kontakty się rozjechały.

Więzi pozostały.

I już tak zostaną.


Mariusz Gajkowski (1979-2022)




Komentarze

Popularne posty