Słowacki, Baczyński, Krywcow (czwartek)


8 lutego 2024, czwartek

Kiedy piszę te słowa zaczyna się luty 2024 roku i w amerykańskim senacie chwilowo, albo już na stałe, zapadła decyzja o tym, żeby nie wspierać finansowo walczącej Ukrainy broczącej obficie krwią drugi rok na wojnie z Rosją. Na razie walka trwa, losy się ważą. Dysproporcje między samą Ukrainą, a samą Rosją są ogromne, nie ma sensu o nich tutaj rozprawiać. Gdyby nie wsparcie szeroko pojętego wolnego świata byłoby krucho z ukraińską wolnością, to jasne.Wola walki nie zawsze sama z siebie daje efekty, potrzebna jest broń, sposób użycia i umiejętnoiść. Tego wydawało się nie brakować przez dwa lata. Ale i tak Rosja mogła i nadal może sobie pozwolić na manipulowania powołaniami do armii, manewrowanie mobilizacją, zrzucanie ciężaru najkrwawszych łaźni na różne quasi-armie takie jak niesławna Grupa Wagnera, rekrutująca sobie najmeników spośród więźniów i zeków. Tymczasem Ukraina musi do walki rzucać wszystko i wszystkich, także jak to bywa w dziejach wielu narodów i społeczeństw – najlepszych z najlepszych. Oficjalnie jednak nie powołuje się do wojska najmłodszych, no, chyba że idą na ochotnika, wtedy nikt im nie broni. A najlepsi z najlepszych zazwyczaj mają poczucie obowiązku i świadomość tego, co trzeba zrobić i dlaczego.


Nie dalej jak miesiąc temu, na początku stycznia 2024 roku, zginął w okopach ochotnik, poeta, komandos - Maksym Krywcow. Nie znaliśmy się osobiście, ale jak wielu ludzi, jak to się kiedyś mówiło wzniośle – pióra, wiadomość, że zginął poeta przyszła lotem błyskawicy. Nie pierwzy i nie ostatni, niestety poeta ukraiński ginie na tej wojnie. Ale Internet zadgrał, ludzie podawali sobie niemal z ręki do ręki zdjęcie, kilka słów, urywek wiersza, świat zwolnił, przynajmniej wokół mnie. Poetę zabili. Stań świecie, zapłacz. Nie stanął, zwolnił, internet zaroił się od wierszy, obrazów, rysunków, animacji do jego wierszy nie tylko ukriańskich ale podawanych dalej do Polski i przez Polki, Polaków. Nagle Maksym stał się symbolem tej nierównej walki, której organiczną pamięć, bliznę Polacy i Polki przecież mają wyrytą glęboko. Gdyby Maksym żył dwa tygodnie dłużej obchodziłby 22 stycznia, w rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego 34 urodziny. Natrętna symbolika. Nie jedyna. Jedne z najbradziej popularnych zdjęć Maksyma jakie się zachowały się jego zdjęcia, to te z jego frontowym przyjacielem - wielkim rudym kotem. Gdzieś pod jednym ze zdjęć, na którym leży na karimacie na dnie okopu, pod blindażem jego dopisek, że zimno jest, ale jest naturalny grzejnik.


Zaraz przypomniało mi się jedno z bardziej meblematycznych zdjęć z Powstania Warszawskiego przedstawiające Eugeniusza Lokajskiego PS. „Brok” z kotkiem na rękach. Ludzka czułość, odwaga i uśmiech przeciwstawiona niewodcznej, ale zwieszającej się nad zdjęcie i losem Eugeniusza Lokajskiego nagiej przemocy, bezwstydnemu okrucieństwu i zniszczeniu. Zdjęcie „Broka” z kotkiem wygląda na sierpniowe, Lokajski ma na sobie tylko koszulę i hełm, a zginął 25 września 1944 roku, kiedy bywało już zimno. Ludzie którzy uciekali wtedy z płonącego Czerniakowa przez rzekę wspominali, że woda w Wiśle miała tylko kilka stopni. Eugeniusz Lokajski tego dnia, 25 września, wpadł do kamienicy przy ulicy Marszałkowskiej 129 po nowe klisze do aparatu, bo ciągle robił zdjęcia, to była jego broń, to była jego metoda wali. Kiedy świat się wokół wali, czasem najlepszą metodą jest robienie tego co wychodzi ci najlepiej. Paradoksalnie Lokajski jest zapamiętany głównie z powodu tyych zdjęć. Można powiedzieć więcej – Powstanie w sporej części jest zapamiętane poprzez jego zdjęcia. Zatem klisza, gdzie jest klisza, najważniejsza na świecie broń „Broka”. I wtedy bomba spadła na kamienicę, budynek się zawalił, a pod gruzami na zawsze został Eugeniusz Lokajski. Miał 36 lat.


Maksym Krywcow miał lat 33, jego wojenny pseudonim brzmiał „Dali”. Większość swojego dorosłego życia spędził jako ochotnik na froncie. Większość wierszy Krywcowa była o śmierci. Jak ćwiczenia stoików, jak szukanie zaklęcia, obłaskawienie jej za życia, żeby nie przyszła za szybko. Nie wiem jak zginął, ale razem z nim zginął kot, który zwykł sypiać na nim, gdy i on spał, zatem można się domyślić, że to nie było w czasie akcji, walki, że obaj zginęli we śnie, w czasie odpoczynku. Zajęło mi kilka chwil, zanim sprawdziłem w jakiej jednostce służył Maksym Krywcow. Szybko znalazłem numer brygady, kilka ostatnich raportów pokazujących elementy tego związku taktycznego na jednym z tych odcinków frontu, na którym od tygodni nie ma zmian na mapie, skąd zwykło się o nich mówić - spokojniejszy. To by się zgadzało, bo na jednym z ostatnich zdjęć Maksyma w tle widać drzewa z czubkami, gałęziami. Takich drzew nie zobaczysz już w rejonie Awdijiwki, Bachmutu, Robotynego, Marinki. Tam tylko kikuty. Na jednej z map tej strasznej wojny w pierwszych dniach stycznia 2024 roku oznaczony był ostrzał z rosyjskiej strony za liniami ukraińskiej obrony. I jeszcze jedna strzałka z czerwonym grotem, oznaczająca atak tamtych, która mierzyła gdzieś w głąb pozycji brygady w której służył Maksym. Atak został odparty. Maksym Krywcow i jego kot nie żyją. Aneta nie przetłumaczy już żadnego jego nowego wiersza, bo żadnego już nie napisze. Ostatni wiersz na facebooku Maksym zamieścił 5 stycznia, pojawiła się w nim fraza, że na wiosnę zakwitnie fiołkami. Jedną z odmian fiołków, którymi miał zakwitnąc na wiosnę Krywcow nazwano na jego pamiątkę „Dali”.


Kijów żegnał Maksyma Krywcowa pochodem spod Soboru Michajłowskiego ku ulicy Instytuckiej, przez Majdan. W pochodzie jechał samochód z wielkimi megafonami, z których odtwarzano głos Maksyma czytającego swojego wiersze. Dobrze pamiętam ten plac przed Soborem Michajłowskim. Sobór z murem, a mur cały niebieski, jak niebo na ziemi. Staniesz przodem, masz za Soborem zaraz skarpę Dniepru, na lewo od Soboru kolejkę linowo-zębatą, Staniesz tyłem do Soboru, masz przed sobą pomnik Chmielnickiego, po prawej krzyż Hołodomoru, po lewej mur soboru. Na tym murze, od początku wojny w Donbasie umieszczano zdjęcia żołnierzy, ochotników, którzy zginęli na wojnie z Rosją, która wtedy udawała, że nie prowadzi żadnej wojny. Zimą 2017 roku na murze było umieszczonych ponad pięć tysięcy zdjęć poległych w wojnie w Donbasie. Boję się myśleć ile teraz jest tych zdjęć. Czy muru wystarczy? I ile też na sobie uniesiesz murze? Ile wytrzymasz?


Ostatecznie zostaje historia do opowiadania, tak jak wiele innych historii. Wszystkich się nie udźwignie, to jasne, ale można nieść ich przez życie kilka. Wybrać je i ćwiczyć na nich pamięć, czynić drobne wysiłki by nie zapomnieć za szybko. I co ważne i warto powtarzać – samej historii nie da się już zabić, zastrzelić, zbombardować. Stąd właściwe życie i oddziaływanie bohatera, herosa, wojownika zaczyna się tak naprawdę w momencie jego śmierci, która zarazem czyni jego historię niezniszczalną. Krywcow igrał ze śmiercią. Na jednym z nagrań na którym czyta do ekranu komórki swoje wiersze bawi się z czytelnikami w zabawę, w ramach której mają mu podpowiadać w komenatrzach numery, a on będzie czytał z debiutanckiej książki wiersze z wybranych stron, i mówi żeby się nie przywiązywać za bardzo do tego o czym będą wiersze, bo i tak wszystkie są o wojnie i śmierci.




Podobno kiedy chowano Baczyńskiego, ktoś zapytał z boku czyj to pogrzeb, a jednego z kolegów Baczyńskiego z batalionu miał odpowiedzieć:

- Słowackiego.
Kiedy po polskiej stronie internmetu krażyłyzdjęcia z pogrzebu Maksyma Krywcowa raz po raz pojawiały się oderwane słowa, frazy, że zupełnie jakby Baczyńskiego chowali. Bo nie da się pewnie inaczej wypowiedzieć tej bliskości, a skojarzenia, przekleństwo losu, dziejów, miejsca i geopolityki narzucają się same.

Kiedy piszę te słowa senat USA milczy w sprawie wsparcia militarnego Ukrainy, mija 408 dzień od zaginięcia bez śladu poety i żołnierza Borysa Humeniuka, mija miesiąc od śmierci Maksyma Krywcowa. Kończę pisac rozliczenie dla Instytutu Książki w Kijowie z wydania wierszy poetki i żołnierki Jaryny Czornohuz, powtarzając pod nosem, że kiedy świat się wali, każdy powinien robić, to, co potrafi najlepiej. Walka nadal trwa, losy nadal się ważą, ale wydaje się, że niestety będzie musiało zginąć jeszcze wielu poetów.


Komentarze

Popularne posty