Z życia niższych sfer literackich albo Notatki tak zwanego animatora tak zwanej kulturwy. Dziękczynnie. Post-syfon po raz 26, wtorek
26 listopada 2024, wtorek
Nie powiem kto, bo takie rzeczy zapisuję sobie jak najświętsza panienka w sercu, ale usłyszałem/przeczytałem, od dwóch niezależnych i w gruncie rzeczy dosyć odległych osób, że coś tam im się zaczęło dwie dekady temu, a w tle był właśnie "Syfon", impreza, której nazwę wymyślił pewnego październikowego dnia roku pańskiego 1998 Ryszard Słoneczny. Strasznie dawno. Skoro właśnie domykamy realizację 26. Syfon. Ludzie - Muzyka - Sztuka - Literatura. Brzeg 2024, to łatwo policzyć, że tamten dzień był 27 lat temu.
Rekordowa, jeżeli chodzi o przyjezdnych, była chyba III albo IV edycja. Wtedy w internacie Zespołu Szkół Rolniczych w Żłobiźnie nocowało 65 osób. Na raz.
Nie wiem czy tegoroczna edycja nie przebiła tamtej, sprzed ponad 20 lat. Nie dostaliśmy jeszcze faktury z hotelu, ale biorąc pod uwagę, że kilka osób przyjechało na własną rękę, żeby być, po prostu - to chyba przebiliśmy tamten wynik.
Skądinąd słusznie ludzie uznali, że brak formalnego zaproszenia, pomieszczenia osoby w oficjalnym programie nie oznacza braku zaproszenia w ogóle. Jest dokładnie odwrotnie. Ludzie są u nas mile widziani. Wszyscy.
Niestety - nie wszystkim jesteśmy w stanie zapewnić nocleg, a nawet jeżeli jesteśmy w stanie - to zdarzają się pomyłki i wtopy, bo często zbyt wiele nici schodzi się w ręku jednej osoby. A osoba ma ponad 50 lat i w sposób nieunikniony popełnia błędy.
Ba. Popełnia ich coraz więcej.
Tak, to ja.
Z drugiej strony, jak się coś długo robi, robi się uczciwie i nie robi się ludzi w ciula, to się obrasta dobrymi ludźmi wokół i oni łagodzą błędy, tam gdzie coś pękło i się posypało, potrafią szybko wtłoczyć jakiś klej, gips, szczeliwo i wózek toczy się dalej. Z zewnątrz nic nie widać, albo prawie nic nie widać. A ci ludzie to nie tylko ekipa KIT Stowarzyszenie Żywych Poetów, której się kłaniam w pas, bo wiadomo - bez ludzi, nic by się nie udało.
To także załoga Miejska Biblioteka Publiczna im. Księcia Ludwika I w Brzegu, której dyrekcja - Katarzyna Oćwieja-Grądziel jest naszym członkiem honorowym, nie bez powodu, a dwie koleżanki - Justyna Styrna i Barbara Omeluk to już w sumie jak członkinie zwyczajno- nadzwyczajne.
To także Herbaciarnia Niezależny Ośrodek Kultury Brzeg, który tak się nam zrósł z Syfonem, że trudno uwierzyć, ale robimy tam syfon raptem od, bo ja wiem, 10 edycji? Chyba nawet nie. A wydaje się, że jesteśmy tam od zawsze.
To także Brzeskie Centrum Kultury, pod różną dyrekcją od lat - bo i ś.p. Adam Bubiłek i Maria Dorota Herman i od ostatnich kilku lat Jacek Ochmański i Oskar Łukasz Michalak - to ludzka przystań do której zawsze można zawinąć po pomoc i nikt nigdy nie odmawia tej pomocy. Dla organizacji pozarządowej, która sama nie ma nic - to jest fundament.
Po wielu latach przerwy to także Urząd Miasta w Brzegu i Violetta Jaskólska-Palus - Burmistrzyni Brzegu. To także @Fundusz Popierania Twórczości ZAIKS, to także Województwo Opolskie, a nawet @Starostwo Powiatowe w Brzegu - czyli Ci, którzy dają nam pieniądze, dlatego, że o to poprosimy.
I Villa Romeo w Brzegu. Ktoś powie - płacicie, to po co wymieniać firmę w podziękowaniach? No nie. Z Hotelem Romeo jesteśmy też chyba od więcej niż 15 lat. Pani Violetta wie kiedy jest Syfon, trzyma wolne pokoje, znosi spokojnie zmiany na liście trzy razy w tygodniu, a kiedy się okazuje, że i tak lista nie gra z ludźmi którzy przyjeżdżają - nawet do mnie nie dzwoni, bo wie, że mam młyn, tylko łagodzi sprawy na miejscu i od ręki. A za to wszystko wystawia nam fakturę, która jest absolutnym wyrazem życzliwości i serdeczności, nie mogę powiedzieć Wam jaką, bo nikt takich cen w tym mieście nam nie daje.
I kolejny rok jesteśmy też na podobnych zasadach z Fit-morning.pl. Dwa emaile, i bęc bułki zgodnie z życzeniami gości imprezy w nienormalnej, niewystępującej nigdzie indziej cenie są do wzięcia w miejscu imprezy.
I jest publiczność. Mieszana. Lokalno-przyjezdna. Od kilku lat to się powtarza, że słyszę, widzę, rozmawiam z kimś kto przyjechał na jeden dzień Syfonu z jakiegoś odległego miejsca w Polsce. Nie żeby coś przeczytać swojego, odbierać nagrodę czy coś, ale żeby pobyć w Brzegu przez ten dzień czy dwa na #Najmniejszym_festiwalu_literackim_świata. Doceniam i podziwiam taką postawę. To naprawdę niezwykłe. To jak order dla organizatora.
Myślę zatem, że bardzo wiele musiało się wydarzyć w ciągu tych 26 lat, wiele prób i błędów trzeba było popełnić, żeby dopracować sie formuły imprezy i całego oprzyrządowania wokół, które sprawia wrażenie optymalnego.
Ja oczywiście płacę cenę, o której nie wypada mówić. Na przykład taką, że jeżeli Małgosia nie bierze Tymka pod pachę i nie wpada na jakiś dzień imprezy do Brzegu to nie widzę syna trzy dni niemal w ogóle.
Albo taką, że nauczyłem się już chomikować na koniec roku dzień czy dwa urlopu, żeby zapewnić sobie minimum komfortu i nie jechać prowadzić "Syfonu" prosto z pracy, ale wyspanym, na spokojnie.
Napisałem - wyspany, a spokojnie?
Nie, nieprawda. Odpowiedzialność to duże słowo i ja się czuję odpowiedzialny za to czółno, zatem niestety - nie śpię dobrze już na dwa tygodnie przed Syfonem i wpierdzielam trzy opakowania Validolu. Mówią mądrzejsi - jakbyś to robił w ramach jakiejś pensji, w miejskiej instytucji, to byś się tak nie denerwował.
Być może tak jest, ale być może nie.
Myślę, że to kwestia wieku, stresu, który nie działa liniowo, ale kumuluje się wykładniczo, długotrwałego obciążenia organizmu rozbieżnymi zadaniami. A w tym roku to się nałożyło jeszcze z kilkoma innymi wydarzeniami z życia.
Co roku, w sobotę, koło 14, w dniu finału "Syfonu" tłucze mi się w głowie myśl - nigdy więcej, co mi znowu odpierdoliło w tym łbie, co ja wyprawiam ze swoim życiem?
A w niedzielę, około godziny 23, kiedy kładę się spać - myślę już o tym co by zrobić za rok, albo nawet szybciej.
Jednak widzę i pokornie to zauważam, że z roku na rok cena jaką płacę, opór ciała jaki odczuwam - to wszystko narasta i coraz mniej sobie z tym radzę.
Wiem, że ludzie, którzy robią rzeczy - wiedzą o czym mówię, znają smak kortyzolu przed imprezą, znają uczucie ulgi po imprezie.
Ich rodziny, tak jak moja rodzina - tez znają ten smak. To jest ta cena. Rata kredytu, której nikt za Ciebie nie zapłaci. Prawda Ida Bocian? Dominika Lewicka-Klucznik? Znamy to, nie?
Tymczasem - chyba jeszcze jestem gotów na kilka przygód, jak powiedział Bilbo Baggins wsiadając na okręt elfów.
Skoro trafiają się takie prezenty jak takie zdania, od naprawdę nieanonimowych osób dla polskiej literatury, które zacytowałem na początku - to chyba ciągle warto podejmować ryzyko i wysiłek. Być gotowym na kilka przygód więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz