Minął maj, a tutaj wre robota na obrzeżach pola (wtorek)


 

10 czerwca 2025, wtorek

Minął miesiąc, zatem warto by było uzupełnić dziennik literacki, skoro i tak go prawie nikt nie czyta. Może tym większa jego wartość gdy powstaje bez pretensji do bycia widocznym i znaczenia czegokolwiek ponad to czym się wydaje po trzech latach. Drukiem porządkowym dla dokumentowania drobnych przesunięć w katalogu spraw i rzeczy.

Ze spraw osobistych - pełna niemoc wobec stosu zamówień, co zdaje się wskazywać, że najlepiej pisze się to, co niezamówione, na co nie ma terminu i co w ogóle jest zbędne. No tak, napisałem to w zasadzie powyżej, wspominając o zasadzie organizującej te notatki. Jak widać - działa ona w o wiele szerszym zakresie niż sobie to wyobrażałem.

Podsumujmy co my tu mamy do napisania - trzy teksty dla "Odry", jeden dla "Dziennika", jeden dla "polski Zbrojnej" i nieskończoną ilość rozdziałów do książki dla Warbooka, plus wiersze, z planowanej książki, plus do napisania być może od nowa "Esej heroiczny". Gdyby nie praca - mógłbym ze trzy dni poświęcić na wyspanie się i doprowadzenie sie do porządku, a następnie ustalić sobie plan dnia, w którym odprowadzałbym syna do szkoły na ósmą, wracałbym , robił kawę, siadał do pisania między 9 a 13, może 14, potem wykonywał niezbędne prace gospodarskie wokół domu i spraw rodzinnych, następnie witał syna wracającego ze szkoły, witał żonę wracająca z pracy, spędzał miło czas do wieczora, by wieczór poświęcić na film, książkę lub muzykę czy tez podcasty.

Chodzenie do pracy znacznie w tym planie dnia przeszkadza wszystko niszcząc, rwąc na strzępy. 

I pisanie nagle nie jest pracą, ale działalnością z cyklu "czas wolny i rekreacja" co oznacza, że czasu wolnego i rekreacji w zasadzie nie ma w ogóle, o ile nie chce się upośledzić życia rodzinnego, życie towarzyskie ograniczając do niezbędnego minimum. 

Tyle jeżeli chodzi o acedię i niemożność, którą trzeba przezwyciężyć, zanim się któraś redakcja nie wkurwi.

W tym zaś czasie który minął kolejne redakcje czasopism literackich ogłosiły zgon - mianowicie rzeszowska "Fraza" i olkusko-jurajski "Afront". "Fraza" miała zdaje się silne zakotwiczenie w środowisku humanistycznym, silny rys akademicki, była pismem zacnym i poważnym, jakby z poprzedniej epoki. "Afront" nazywałem "Redem." drugiej dekady XXI wieku. To był pomysł na pismo literackie papierowe, ale zarazem nowoczesne, jak i mające trochę charakter zina, sowizdrzalskiej kpiny z prób pozycjonowania literatury jako luksusowego produktu dla klasy średniej z pretensjami, próba ustanowienie postpunkowskiej republiki otwartej dla wszystkich i na wszystko.

Oba upadły, bo ile można jechać z za przeproszeniem - darmową robotą, albo za pół darmo nawet bez pewności, że zapewni się autorom, autorkom jedyną formę satysfakcji - ujrzenie swojego tekstu w druku i cień nadziei, że ktoś, gdzieś ten tekst przeczyta w ciszy ducha.

Niestety - kałuża czytelnictwa literatury się kurczy, nawet jeżeli samo czytelnictwo na procent, dwa czy trzy odbija od dna i wydaje się, że jest go więcej. Koncepcje papierowego pisma literackiego zdaje się są na wymarciu, chociaż kilka jeszcze wciąż się ukazuje, ale te widoczne to głównie dzięki wsparciu instytucji państwa.

A skoro o tym mowa - warto zauważyć wymiany na stanowiskach redaktorów naczelnych - w "Twórczości" pojawił się Darek Foks, w "Odrze' Mieczysława Orskiego zastąpił Mariusz Urbanek, w "Toposie" Krzysztofa Czyżewskiego - Tadeusz Dąbrowski. Pojawił się też internetowy "Dziennik literacki" pod dyrekcją Szymona Kloski, który wywalony za drugiego pisu w Instytutu Książki powrócił i robi.

Skoro o Instytucie Książki mowa - pojawił się zupełnie nowy program dotacyjny dla wydawców niskobudżetowych i niskonakładowych - "Inne tradycje". Tego jeszcze nie grali, bo nie ma te program jednego terminu dla wszystkich a rok, po którym posucha, ale ma działać w trybie ciągłym, czyli wnioski mają być składane dowolnie a rozpatrywane raz na miesiąc. To brzmi bardzo dobrze. Bo zazwyczaj jak był jeden termin w roku, to zazwyczaj pisało się na raz pierdyliard wniosków na ten sam termin bo u wszystkich zazwyczaj był to 31 stycznia. Zresztą ten sam termin też był zazwyczaj złożenia sprawozdań z poprzedniego orku, co wyjaśnia dlaczego prezesi małych ngo'sów nie śpią zimą więcej niż 3 godziny na dobę.

Nie, jeszcze nikt od nas nie napisał takiego wniosku, ale na pewno się napisze i zobaczymy czy warta skórka za wyprawkę.

Plan wydawniczy Stowarzyszenia za to zapchany do 2027 roku. Plany na Syfon - praktycznie też do 2027 roku.

Taka to u nas praca w polu. Polu literackim.






Komentarze

Popularne posty